instagram

Czemu jesteśmy źli na dysproporcje dochodowe

Niesprawiedliwość tego świata rzadko wiąże się bogactwem jednych kosztem drugich. Od czasu zniesienia niewolnictwa i powstania związków zawodowych bogactwo jednych najczęściej nie wynika z wyzysku innych, ani nie ogranicza niczyjej wolności, a jedynie stanowi realizację fundamentalnego prawa człowieka pozwalającego każdemu aby pracować i bogacić się według własnego uznania.

Nie ma żadnego powodu dlaczego ktoś nie miałby posiadać 90% majątku świata jeśli wyprodukuje na sprzedaż tysiąc miliardów szklanych paciorków w swoim gigantycznym garażu z kosmicznego pyłu, a które giełda wyceni na jeden dolar każdy. Nie ma żadnego prawa które takiej sytuacji zapobiega. Co więcej, tak się obecnie dzieje. Taki człowiek zgromadzi bogactwa, o których wszyscy będą pisali że powodują coraz większe różnice pomiędzy bogatymi a biednymi tego świata, choć dla świata będzie to bez znaczenia… Tak się dzieje zresztą obecnie. Bogaci są coraz bogatsi a różnice pomiędzy bogatymi a biednymi rosną. Niech sobie rosną bo jest to zupełnie bez wpływu na obserwowaną poprawę jakości życia w najbiedniejszych krajach o większości ludzi globalnie.

Na świecie głoduje 870 mln osób. To więcej niż mieszka w całej Europie. Ale sytuacja jest o niebo lepsza niż jeszcze w latach 90. – wskazuje najnowszy raport ONZ. https://www.newsweek.pl/swiat/globalny-raport-glodu-2013-swiat-coraz-mniej-glodny/jf34eew

Wśród wielu problemów, za główny problem obecnego systemu, uważam to że wymaga ciągłego rozwoju wszystkiego i kompletnie wali jak przestaje się cały czas rozwijać, choć globalne zasoby nie są nieskończone. Dążenie do rozwoju jest koniecznością tego systemu, a ta konieczność prowadzi do tworzenia się baniek spekulacyjnych, które co jakiś czas mają tendencję pękać, a wraz z tym pękaniem zabierać znaczne części finansowego dorobku bardzo wielu ludzi nawet wcale nie zainteresowanych tematem inwestowania w cokolwiek. Założenie i konieczność ciągłego rozwoju to nie błąd który da się łatwo wyeliminować, a raczej pochodna “błędu” samej ludzkiej natury, która nakazuje nam rozwijać nasz gatunek i każdy system który w ramach tego gatunku kultywujemy. Ten błąd nie ma niczego wspólnego z bogactwem czy biedą, ani z wykrzywioną dystrybucją środków finansowych między ludźmi. Konieczność prowadzenia ciągłej ekspansji to nasz prawdziwy “grzech pierworodny”.

Bardziej sprawiedliwa dystrybucja kapitału nie rozwiązałaby w tym przypadku ani problemów obecnego systemu, ani problemów biedy. Gdyby rozdać kapitał biednym, nie skorzystaliby oni z niego nawet gdyby wiedzieli jak się z nim obchodzić lepiej. Redukując do absurdu, jeśli pewnego dnia bowiem ktoś wyprodukuję sto biliardów sritkoinów, a globalny rynek w jakimś momencie wyceni po dolarze każdy, to okaże się że 99% bogactwa znajduje się w rękach jednego człowieka. Jeśli ten człowiek w drodze osobistej filantropii lub opresji podatkowej wszystkie sprawiedliwie rozda potrzebującym, i tak większość głodnych się nimi nie naje, ani nie zbuduje z nich domu. Gdyby jednak sprzedawać sritkoiny i równo podzielić pieniądze z ich sprzedaży, to zanim bym zaczął je sprzedawać okazałoby się że samo ogłoszenie planu lub wprowadzenie opodatkowania sritkoinów spowodowałoby że szybko straciłyby one na wartości i wszystkie razem byłyby szybko warte kilka dolarów w sumie – podobnie jakby każdy rozdawał na lewo i prawo duże jachty czy rzadkie obrazy. Sprzedaż sritkoinów i rozdanie pieniędzy z ich sprzedaży biednym niewiele by dała, bo przedmioty, które się rozdaje z dobroci za darmo lub w drodze przymusu natychmiast tracą całą wartość.

Sritkoiny, podobnie jak diamenty, rembrandty, czy inne akcje i obligacje, egzotyczne samochody, wartości marek i patentów, lokalizacji gruntów i projekty nieruchomości – na podstawie których wyceniamy majątki najbogatszych skupiających większość majątku tego świata jest bowiem nic nie warta dla biednych, a wysoko ceniona jedynie przez tych których stać żeby sobie tym głowę zawracać. Większość praw do kapitału czy rzeczy reprezentujących luksus nie nadaje się do budowy domu, ani do ugotowania, o zapewnieniu szczepień czy wartości edukacyjnej nie wspominając. To dobra cenione jedynie w określonych kręgach, często zresztą czysto spekulacyjnie z uwagi na ich rzadkość lub wartości kolekcjonerskie, łatwość dojazdu, status społeczny, popularność, a przede wszystkim na podstawie subiektywnej percepcji ich przyszłej wartości. Dzieła sztuki, takie lub owakie -coiny, akcje i obligacje, wartość gruntów i wartość marek to jest to co wyróżnia najbogatszych od przeciętnie zamożnych. Jakby zabrać dobra luksusowe bogatym to okazałoby się żyjemy niemal w idealnie zbilansowanym kapitałowo świecie. Wszyscy mamy bowiem podobny apetyt i tyle samo czasu na jego zaspokajanie.

Według danych Banku Światowego coraz mniej osób żyje w warunkach skrajnego ubóstwa. Jeszcze w 2015 roku odsetek takich osób wynosił 10% – w 2018 roku spadł on do 8,6% – https://www.radiozet.pl/Nauka-i-Technologia/Nauka/Bank-Swiatowy-coraz-mniej-osob-zyje-w-skrajnej-biedzie

Ludzi bez szałasu, ubrań czy jedzenia na świecie jest relatywnie mało i z każdą dekadą drastycznie mniej pomimo narastania różnic w majętności między bogatymi a biednymi.