instagram

Stan wolności

Stan wolności najlepiej obrazuje to, iż Wlasyslaw Frasyniuk poprosi Lecha Walese zeby razem usiedli na chodniku i protestowali znaczkami w klapach na siedzaco, a stołeczna Policja zapowiada odwet.

Jeżeli to jest wolność, o którą walczyli Polacy, to mamy stan państwa teoretycznego. Pewien tymczasowy kraj, który rozdarty jest pomiędzy Rosją, a Niemcami. Polacy przedzieleni płotem. Z jednej strony ruch liberalny, a z drugiej narodowy. Skoro podważamy już absolutnie wszystko, warto podważyć zjednoczenie tego kraju po rozbiorach. Ciekawe zresztą że wielu przedstawiciel poglądów liberalnych zarzuca przedstawicielom poglądów narodowegych istotnie sowiecką mentalność w rozumieniu państwa, prawa i społeczeństwa. Analogicznie przedstawiciele ruchów narodowych bardzo często posądzają przedstawicieli poglądów liberalnych o zachodnioeuropejskie i pro niemieckie sympatie.

Polska nigdy nie była krajem Zachodnim, nie ma tutaj uniwersalnego szacunku dla podstawowych wolności. Przekonaliśmy się o tym w lipcu, kiedy policja zabezpieczyła teren prorządowego pochodu smoleńskiego dzień przed demonstracją usuwając z terenu Krakowskiego Przemieścia demonstrantów, którzy w ramach legalnej (i zalegalizowanej) demonstracji byli tam legalnie na dzień przed datą miesięcznicy smoleńskiej. W nocy z 9 na 10 lipca policja ustawiła metalowe barierki w poprzek Krakowskiego Przedmieścia na wysokości ul. Karowej i wzdłuż niego aż do katedry na Starym Mieście. Znamienne jest że Państwo wykorzystało argument “bezpieczeństwa” w celu podważenia wolności do demonstracji. To znamienny argument i znamienna data. Tak w przeszłości komuniści, jak i obecnie rządzący posługują się argumentem bezpieczeństwa za każdym razem kiedy ograniczane są jakieś podstawowe wolności obywateli. W przyszłości przyjdzie nam wielokrotnie słyszeć, że wolność będzie ograniczana w imię bezpieczeństwa.

W ramach zabezpieczenia terenu biuro ochrony rządu usunęło przy okazji przebywających tam uczestników dwóch zgromadzeń. Obywatele protestowali jako tzw. zgromadzenie spontaniczne apelując do prezydenta „o powstrzymanie faszyzacji życia publicznego”, a OSA jako zgromadzenie zarejestrowane w podobnym celu (zarejestrowane do godz. 6 rano 10 lipca i od godz. 6 do 22). Obie manifestacje były legalne, ale policjanci wynieśli Obywateli RP za barierki, a Osę zmusili do odejścia. Najpewniej zapamiętamy ten dzień również jako dzień niespotykanej mobilizacji policji z uwagi na obecność tysięcy policjantów i kilku tysięcy zmobilizowanych z całej Warszawy dodatkowo w sąsiadujących komisariatach. To już nie jest państwo obywateli. To jest już twierdza jednej partii politycznej, która zawłaszczyła ten kraj pomimo sprzeciwu tak sporej części społeczeństwa, która nigdy nie życzyła sobie, a nawet nie wyobrażała że zobaczy w wolnej Polsce tak wielkiej mobilizacji policji przeciwko tłumowi ludzi stojących pokojowo z białymi różami.

Nie zrozum mnie źle, tu nie chodzi o żadne głupie miesięcznice, ani kontrmanifestacje. Nie chodzi o wielkie nazwiska czy pamięć ofiar. Oczywiście że rządzący mają prawo do swoich obchodów, a obywatele mają prawo do swoich demonstracji. Chodzi o zachowanie proporcji: czy poszanowanie praw zwykłego obywatela jest takie samo jak poszanowanie praw naczelnika? Chodzi o stan wolności, o kraj równych praw, w którym możesz być pewny że w każdym czasie i w każdym miejscu zawsze masz prawo stać lub siedzieć z białą różą w ręku. Chodzi o taki kraj, w którym dwie kompletnie sprzeczne ze sobą demonstracje mogą stać naprzeciwko siebie i dowolnie przekrzykiwać siebie dowolnymi hasłami bez użycia przemocy. Każdy kto ma choć trochę wyobraźni wie, że jeżeli tego prawa zostaniesz pozbawiony, będą mogli w każdym momencie zabrać Tobie każde inne… Dzisiaj doszliśmy do momentu, w którym trzeba tłumaczyć “po co ludziom wolność w ogóle”? W końcu większość chce po prostu spokojnego kraju, dobrej pogody, jakiegoś wynagrodzenia i dwóch tygodni urlopu w roku, a żadna inna “wolność” nie jest większości potrzebna.

Czy na pewno? Ludzie opowiadający się tak stanowczo za wolnością, podobnie jak ja, uważamy trochę inaczej i pewnie wyobrażalibyśmy sobie kraj, w którym ludzie powszechnie mają prawo nie tyle do organizowania jakiś kontrmanifestacji. Pewnie wyobrażalibyśmy sobie kraj wolności, w którym ludzie sami decydują o własnym losie przyznając sobie samodzielnie prawa do mieszkania w ładnym domu o powierzchni większej niż 50mkw, podróży zagranicznych do innych krajów niż Słowacja czy Czechy, zarobków przekraczających kilkukrotnie obecną średnią krajową. Nikomu w żadnym kraju nie udało się tego powszechnie zaoferować obywatelom, jeśli najpierw nie wprowadzono szerokich lub nieograniczonych praw do wolności wypowiadania czy organizowania się. Jeżeli jakiś rząd, na jakimś etapie ogranicza Twoje wolności, to niezależnie od obietnic jakie składa, ogranicza możliwość odniesienia sukcesu przekraczającego to, do czego jesteśmy dzisiaj przyzwyczajeni. Żaden bogaty kraj nie zapewnił nikomu skoku cywilizacyjnego za pięćset złotych. Każdy bogaty kraj na jakimś etapie rozwoju zapewnił ludziom nieskrępowaną wolność wypowiedzi, tworzenia, manifestowania, reklamowania, organizowania się, bo tylko tak można zapewnić realny organiczny wzrost konkurencyjności gospodarki i zamożności społeczeństwa.