instagram

Start Stopy

Może troszeczkę ostatnio intensywniej wyśmiewam kanapowe przesięwzięcia, takie które mają częściej więcej konferencji w roku niż realnych użytkowników, postanowiłem wyjaśnić dlaczego.

Tak naprawdę nie mówię nawet startupy, częściej mówię start-stopy i to jest przedmiot mojej krytyki właśnie. Wielu uwierzyło w budowanie i zamykanie rzeczy szybko, wcześnie do tego stopnia że zapomnieli całkowicie o użytkownikach.

Dzisiaj często łatwiej coś otworzyć niż zbudować, zgromadzić wiedzę. Ciężar zarządzania informacjami przekładany jest na użytkowników. Użytkownicy bardzo często w pełnej wierze i z mozołem zarządzają: budują własne profile, aktualizują bazy danych.

Jest niedobrze, jeżeli coś budowane jest tylko po to żeby przekonać ludzi, a następnie zamknąć. Oczywiście rozumiem doskonale realia biznesowe, ale to niesprawiedliwe wobec pracy którą włożyli w to użytkownicy.

Po zamknięciu dane użytkowników nie zawsze są im zwracane, ale zupełnie nie ma jeszcze praktyki rekompensaty użytkownikom trudu i wysiłku jaki włożyli. Startstopowicze ograniczają się do zdawkowego przepraszam nie rozliczając zamknięcia w sposób sprawiedliwy dla użytkowników.

Dlatego coraz więcej poważnych użytkowników instytucjonalnych i indywidualnych podchodzi do nowych startstopów sceptycznie. Dane adopcji innowacyjnych pomysłów byłyby zupełnie inne gdyby forma działalności startupów była inna.

Po co mam wydawać setki na jakiś tam nowy profil albo setki tysięcy na zmianę modelu biznesowego tylko po to żeby jakiś domorosły cwaniaczek siedząc na kanapie w hipsterskich okularkach i bokserkach miał prawo sprawę zamknąć?

Wielu podobnie do mnie oczekuje: solidnej formy prawnej, pisemnej gwarancji, porządnego wsparcia technicznego, podania fizycznej lokalizacji, czyli wszystkiego tego czego startupy nie oferują, a nawet argumentują że nie chcą dać. Nie to nie, łaski bez.

Szkodliwość takiego podejścia polega na tym że tygodniowo odmawiam kilku ciekawym ofertom współpracy tylko dlatego że nie chcę się naciąć. Za każdym razem jak ja lub inny poważny użytkownik zostajemy na lodzie branży dzieje się krzywda.

Jeżeli ktoś proponuje mi udział w ten sposób, że definiuje współpracę w ten sposób, że może ją jednostronnie mi wypowiedzieć, bez zachowania zasady równości stron umowy, lub chociażby uczciwej rekompensaty to ja mówię: to nie jest biznes, to jest chamstwo.

Traktowanie klienta jak królika doświadczalnego jest może cool i lean, ale pobieranie pieniędzy w układzie takiej nierówności stron jest po prostu niesprawiedliwe. Do czasu aż nie zobaczę jakiejś zajawki zmiany, będę sceptyczny, będę uszczypliwy, będę troszeczkę nawet cyniczny ;-)