instagram

Wielka polityka w małym kraju

Polacy nie mają koncepcji własnej tożsamości narodowej. Lata komunizmy zaszczepiły w wielu krajach byłego bloku paranoiczny strach przed obcymi. Dzisiejsza polityka historyczna, jak również dzisiejsze nauczanie kościoła odbudowują postawy narodowców, faszystów i komunistów.

Jeżeli myślijsz jednak że świat “wielkiej polityki w małym kraju” nie przekłada się na codzienne sprawy zwykłych ludzi, to się mylisz. Nie jest to polityka w telewizorze, ale polityka która na ulicach tego kraju ma za zadanie zbudować zamknięte państwo wyznaniowe. Efekty takiej edukacji znajdziesz w zasłyszanej rozmowie w tramwaju, a kiedy odwrócisz głowę i będziesz ignorował to Ciebie wezwą i usłyszysz to samo w urzędzie.

– “Mnie proszę Pana zastanawia tylko jedno. Mianowicie czemu Pan i Pana była żona rozmawiacie ze sobą po angielsku”?
– “Nie wiem, ale to chyba kompletnie bez znaczenia”
– “Mnie zastanawia czemu to nie zostało uwzględnione w aktach sprawy”
– “Nie wiem, ale może dlatego że to kompletnie bez znaczenia”
– “Nie bez znaczenia proszę Pana, bo wówczas byłoby wiadomo kim Pan tak naprawdę jest”

Polska nie powinna być małym krajem wielkich maliniaków, a już na pewno nie powinna być zamkniętym krajem wyznaniowym. Jest wielkim błędem robić z rodaków mudżahedinów wiary katolickiej, ślepo zapatrzonych w swój kraj, kosztem pogardy tych, których różni wyznanie, paszport czy język. Dzisiejszy świad rozlicza się brutalnie z narodami zamkniętymi. Rozlicza się nie karcąc i karając państwa, ale za pomocą narzędzi wyzysku pracy i marginalizacji finansowej jego obywateli.

Nie takiej przyszłości oczekują Polacy, nawet jeśli politycy których sami wybraliśmy najchętniej wypchaliby nasze dusze duchem wielkiego patriotyzmu, a jednocześnie wypychając nasze portfele trocinami. Polacy w końcu zrozumieją że nie potrzebują dumy w telewizorze i na flagach państwowych, ale potrzebują dumy w portfelach, którą osiągnąć można tylko będąc wielkimi w świecie zewnętrznym, a nie jedynie w swoim świecie wewnętrznym.

Dzisiaj rodacy w urzędach zadają pytania jakby chcieli zasugerować zdradę komuś kto świetnie odnajduje się w świecie zewnętrznym, ale mnie zastanawia jedynie kiedy rodacy w tych urzędach będą pytać się swoich polityków nie o spory religijne, czy historyczne, ale o wysokość codziennych zarobków? Moment, w którym naród zapyta swoich reprezentantów: “chwila, chwila, a co zrobiliście pracuję tak ciężko a zarabiam tak mało?” – będzie momentem przełomowym.