instagram

Za czynienie dobra nie wsadzamy

Historia pokaże że dewizą “dobrej” zmiany zostanie: “za dobro nie wsadzamy”. Jedyne kraje znane większej liczbie osób, w których decyzje o tym "kogo wsadzamy" zapadają w ministerialnym zaciszu gabinetów politycznych to współczesna Białoruś i carska Rosja. Dzisiejsza Polska, ustami samego ministra sprawiedliwości, przyznaje się do tych standardów jako powszechnie obowiązujących w średnim kraju europejskim w dwudziestym pierwszym wieku – choć w rezultacie z Polski naśmiewają się media zachodnie, a nawet rządowe media chińskie.

Jednak posługując się tytułem tego artykułu można podsumować całą reformę sądownictwa i wymiaru sprawiedliwości zorganizowaną przez Ziobrę, który tymi słowami swojej prawej ręki i wiceministra sprawiedliwości Piebiaka przyznał sobie uprawnienia do skazywania ludzi lub wypuszczania ich z więzień. Zaprowadzenie w Polsce białoruskich standardów, w których to polityk, a nie sędzia wsadza przeciwników do więzienia jest prawdziwym celem rzekomej reformy sprawiedliwości, którą forsuje Ziobro, a nadal jeszcze skutecznie próbuje blokować cywilizowana Europa.

Zaskakujące, ale okazuje się że w pustym państwie z kartonu to mafiozi z ministerswa sprawiedliwości w randze ministrów sami produkują przeciw osobom niewygodnym anonimowe oszczerstwa rozsyłając je jako anonimy za pomocą trollowni koordynowanych przez ministerstwo sprawiedliwości, a następnie najbrudniejsze oszczerstwa wykorzystywane jako podstawa wszczęcia lub odmowy postępowań nadzorowanej przez nich prokuratury. Na naszych oczach Ministerstwo sprawiedliwości pokazało że jest fabryką niszczenia ludzi za pomocą kłamstwa, pomówienia, oszczerstwa i donosu.

“Miałam rozprowadzać w sieci brudy na niepokornych sędziów”. “Dostawałam z Ministerstwa Sprawiedliwości gotowe papiery” – mówi kobieta, która jako "Emi" prowadziła akcję dyskredytowania sędziów przeciwnych ekipie Zbigniewa Ziobry konsultując swoje poczynania z ministrem sprawiedliwości.

Emilia: Dzień dobry Panie Ministrze. Czy informacje są przydatne? I czy cis z nimi robimy?

Piebiak: Ja to już kiedyś dostałem ale nie miałem pomysłu jak wykorzystać więc nie wykorzystałem. Jeśli Pani ma to świetnie

Emilia: Pomysł mam taki. Rozesłać to anonimowo do wszystkich oddziałów Iustitii. I do samego zainteresowanego. Gazety odpadają bo brak dowodów. Mam nr do męża kochanki. Jest możliwość skorzystać z bramek internetowych lub z karty sim, ale nie mam jej na kogo zarejestrować. Mogę zagadać z R. [tu pada nazwisko znanego dziennikarza TVP]. Może on pogrzebie ale brak źródła i dowodów, trochę kiepsko. Jakie jest Pana zdanie? I czy ogólnie nam coś to da. Czy nam pomoże?

Piebiak: Myślę, że da i pomoże. Ważne, żeby się przeszło choćby i po Iustitii z kim mamy do czynienia. Ludzie to rozniosą, a Markiewicz przygaśnie wiedząc co na niego jest. Może Kuba [jak wynika z innych wiadomości, które widzieliśmy, chodzi o Jakuba Iwańca, bliskiego współpracownika wicemin. Piebiaka] miałby pomysł jak to rozpowszechnić, nie zostawiając śladów?

Emilia: Hyyymmm

Piebiak: Dziennikarz i materiał byłby świetny ale nie wiem czy znajdzie się taki odważny

Emilia: Kuba się jakby boi. To chyba koledzy dawni. Ok. Zrobię co mogę.

Piebiak: Dziękuję

Emilia: Pogadam z dziennikarzami i porozsyłam pisma. Anonimowo, mailem. Ale i listami. Jedyny problem to nie mam adresów i maili. Zrobię wszystko tak jak umiem, jak zawsze. Za rezultat nie ręczę ale postaram się. Mam nadzieję, że mnie nie wsadzą.

Piebiak: Za czynienie dobra nie wsadzamy.

— Kiedy ten anonim dostałem, na początku poczułem zwykłe zaskoczenie — mówi nam dziś sędzia Markiewicz. — To nie tylko naruszenie mojego prawa do prywatności, ale też moich dóbr osobistych. A zaskoczenie było zwyczajne, ludzkie i naiwne, dotyczące tego, jak daleko mogą posunąć się urzędnicy państwowi, którzy obrali sobie kogoś za cel. Potem przyszło obrzydzenie, potraktowałem tę korespondencję jako paskudztwo, które do butów się nie przylepi, przynajmniej moich. Ja dam radę, ale problem jest z moimi bliskimi. Do tej pory wydawało mi się, że obowiązują nas przepisy i prawo — dodaje przewodniczący „Iustitii”.

Sądzę że ludzie dawno zrozumieli że żyją w państwie mafijnym, problem z tym że jest już za późno. Nikt nie wie czy w ministerstwie nie działa farma trolli szkalująca ludzi anonimowymi donosami na polityczne zamówienie. Wiedział o tym od miesięcy minister sprawiedliwości, ponieważ jest też prokuratorem generalnym a miesiące temu zajęto nośniki Emilii. Jak powiedział przewodniczący Rady Europejskiej "oni są ministrami sprawiedliwości dlatego, że są do tego zdolni, a nie mimo tego".

Minister w resorcie Zbigniewa Ziobry udostępniał dane sędziów, płacił za ich oczernianie podsumowuje Michał Szczerba, w aferze z dyskredytacją sędziów niezgodnych ze zmianami, jakie przeprowadzała w sądownictwie "dobra zmiana". – Jest to działalność przestępcza. W Polsce mówi się o hejcie, fabryce trolli, ale świat to ocenia inaczej – dodaje Szczerba.

Nikczemny proceder za pieniądze podatnika odbywał się pod hasłem moralnej odnowy i walki z „uprzywilejowana kastą”. Polegał na wyciąganiu z teczek Ministerstwa Sprawiedliwości prywatnych danych sędziów, którzy sprzeciwiali się niszczeniu wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Poufne informacje o sędziach, ich rzekomych kochankach, a nawet o nieletnich dzieciach przekazywano anonimowym hejterom. Oni zaś urządzali nienawistne nagonki w mediach społecznościowych oraz przekazywali dane wrażliwe rządowym mediom i funkcjonariuszom pisowskiego frontu ideologicznego, by jeszcze intensywniej sędziów szkalować.

Żródło: Onet.pl, Twitter