instagram

Arogancja urzędników

Większość pracy polityków polega na wymuszaniu na społeczeństwie tego, co urzędnicy uważają za korzystniejsze dla ludzi. Przykładów można mnożyć, a tymczasem ta arogancja zaczyna rozprzestrzeniać się również wśród administracji. Urzędnicy postanowili decydować o tym co jest szpetne, a co ładne na prywatnej posesji przedsiębiorcy. Przedsiębiorca prowadzi 3 postępowania, zatem zakładam że jakiś sąd administracyjny zadecydował sprawę rozpatrywać. Tymczasem urzędnicy wpadli na pomysł że “sąd sądem a sprawiedliwość musi być po naszej stronie” i postanowili dmuchanym krokodylem rozstrzygnąć sprawę na korzyść sprawiedliwości już teraz. Zaczyna się niebezpieczny proceder kompletnego ignorowania prawa przez rządzących na rzecz uznaniowości.

Wszystko zaczęło się w Łodzi. Tamtejsi radni szukali skutecznego sposobu radzenia sobie z dopalaczami. Przepisy nie pozwalały tak po prostu zamknąć punktów, których chcieli się pozbyć. Postanowili więc utrudnić życie właścicielom sklepów z dopalaczami. Na przykład rozkopaniem chodnika przed wejściem. Rozwiązanie okazało się na tyle skuteczne, że po podobne środki sięgnęły władze Sopotu. Podobną metodą walczą ze szpetną budą sprzedającą pieczone kurczaki.

Od szpetnej budy z kurczakami do popularnego „Monciaka”, jest może 50 metrów. Ulicą Haffnera wchodzimy na deptak tuż obok Krzywego Domku, który jest jedną z turystycznych atrakcji miasta. W samym centrum aspirującego do statusu ekskluzywnego uzdrowiska – Sopotu – stoi specyficzny foodtruck, do którego trudno dojść. Chodnik na rogu Haffnera i Kubacza jest rozkopany, ale nikt nie pracuje nad jego naprawą. Na placu budowy leżą za to dmuchane palma i krokodyl. Jeśli przejdziemy kilka kroków po klepisku, które zostało po zdjęciu płyt chodnikowych, możemy kupić pieczonego kurczaka. Ceny, jak na Sopot, bardzo konkurencyjne. Ale całość wygląda groteskowo.
– Niech Pan napisze, że co im przeszkadzają nasze kurczaki? Inni jakoś mogą sprzedawać, a z nami walczą takimi metodami. Stoimy na prywatnym terenie – w głosie pracownicy budki czuć rozżalenie. Sytuację odbiera jako ewidentnie niesprawiedliwą. Sopot w sezonie jest żyłą złota dla restauratorów i sprzedawców fast-foodów. Tylko w lipcu 2016 roku uzdrowisko odwiedziło 520 tysięcy turystów. Nic więc dziwnego, że każdy chce zarobić.

– Nieestetyczna buda stanęła na prywatnym terenie, bez żadnych uzgodnień. Wszystkich przedsiębiorców w Sopocie obowiązują te same prawa, ale również i obowiązki. I od tej reguły nie ma wyjątków – mówi dla INN:Poland Anna Dyksińska z Urzędu Miasta Sopot. – Mniejsze znaczenie ma to, co jest w danym punkcie sprzedawane, ważniejsza jest forma i jasno określona procedura, która towarzyszy uzgodnieniom. W centrum Sopotu obowiązują określone reguły. Każdy ogródek gastronomiczny czy budka z pamiątkami musi mieć wygląd i kolorystykę uzgodnioną z plastykiem miejskim – wyjaśnia. Rzeczywiście, nie da się ukryć, że budka z kurczakami psuje estetykę miejsca. Doklejona do starego sopockiego domu – nie pasuje.

http://www.evernote.com/l/ABa3uKlAdJtJNJkhBl1qdaY-twH3Z0xZbL0/