instagram

Zaufanie do państwa

Jednym z takich aspektów o których ludzie bardzo często zapominają jest to że funkcjonowanie w kraju takim czy innym tak naprawdę możliwe jest na poziomie zawodowym, a także biznesowym tylko wyłącznie jeśli ma się pewne podstawy zaufania do praworządności w danym kraju. To jest jeżeli ktoś uważa że w danym kraju obowiązują przepisy prawa, które chronią go przed różnymi nadużyciami władzy, w którym państwo działa na podstawie i tylko w granicach prawa, to może swobodnie nawiązywać relacje zawodowe, gospodarcze, artystyczne, a także relacje z innymi, ponieważ ma zaufanie do danego państwa.

Natomiast jeśli ktoś nie ma takiego zaufania, to będzie jemu bardzo trudno odnaleźć się w takiej rzeczywistości, w której miałby wchodzić w relacje zawodowe, gospodarcze lub inne. Wszyscy wiemy, że żadne państwo nie daje gwarancji bezbłędności działania swoich instytucji: ludzie bywają zbywani, ignorowani, nawet oskarżani o różnego rodzaju nadużycia czy też jakieś czyny czy niedopełnienia różnego rodzaju obowiązków – z powodów czasami zasadnych, albo nie zasadnych się – tak się zdarza w każdym kraju. Natomiast w każdym praworządnym kraju ludzie oczekują, że ostatecznie cały proces powinien przebiegać sprawnie, w granicach prawa i w ramach wieloinstancyjnej kontroli.

Funkcjonując w praworządnym kraju każdy ma prawo spodziewać się że nie padnie ofiarą bezprawnego działania organów władzy, tym bardziej działającej z powodów politycznych czy innego widzi misie – prowadzącego do niesłusznego ukarania, a nawet oskarżenia, jeśli tylko ktoś godzi się z zasadami prawa i wyraża wolę współpracy z organami państwa, aby dochodzić swoich praw lub racji. Każdy chciałby sprawiedliwego i traktowania wszystkich równo wobec prawa, mieć możliwość uczestniczenia i wykładania swoich racji na każdym etapie dowolnego postępowania administracyjnego, karnego lub skarbowego, tak aby wykazać swoje racje i korzystać ze swoich praw.

Człowiek nie spodziewa się że współpracując aktywnie z organami państwa, nawet niesłusznie posądzony zostanie oskarżony w sytuacji pominięcia dowodów jego niewinności już na etapie postępowania prokuratorskiego. Nikt nie chciałby ponieść kary administracyjnej, tylko z tego powodu że nie mógł uczestniczyć w postępowaniu administracyjnym. Każdy kogo racje zostały całkowicie pominięte bez ich wcześniejszego rozważenia, w wyniku czego został niesłusznie uwikłany w bezpodstawne postępowanie, w którym uwolniony zostanie od zarzutów, spodziewa się możliwości dochodzenia poniesionych kosztów i strat.

Tymczasem jeśli państwo daje nikomu gwarancji bezpieczeństwa, chociażby z tego powodu że nie uwolni nikogo od konsekwencji zarzutów, nawet jeśli na końcu uzna kogoś za niewinnego. Obwiniony nie uwolni się od ciężaru, ponieważ nie ma żadnego sposobu uwolnienia się od ciężaru utraty zaufania do państwa, utraconego czasu i zdrowia, jakie pochłania sama długotrwałość procesu. Tym bardziej, jeśli ktoś nie dał podstaw żeby zostać tym obciążony, w ten sposób że aktywnie uczestniczył w postępowaniu, przez cały czas wierząc iż współpracując z przedstawicielami interesu państwa nad wyjaśnieniem jakiejś kwestii, to w momencie gdy ta współpraca nie jest przyjmowana, człowiek traci zaufanie do takiego systemu czy takiego państwa, które prowadziło postępowanie w ten sposób aby go wyłącznie je prowadzić, nawet bez jakiegokolwiek najprostszego sprawdzenia czy takie postępowanie ma w ogóle jakikolwiek sens.

Nasuwa się pytanie czy na przykład jest w jakiś sposób krzywdząc czy uzyskanie korzystnej decyzji, w takim postępowaniu może być również krzywdzące. Otóż może, jeśli na taką decyzję trzeba było czekać latami, a takie postępowanie jest efektem tego, że do danego postępowania nie został dopuszczony, jeśli jego wnioski dowodowe nie zostały przeprowadzone, albo jego dowody nie zostały uwzględnione przy podejmowaniu negatywnej dla człowieka decyzji. Niezależnie od tego, już samo postępowanie skarbowe lub karne jest bardzo krzywdzące i istnieje wiele prac naukowych na temat krzywd, jakie doznaje się w drodze takiego postępowania, samego pozostawania pod zarzutami lub podejrzeniami w długim okresie czasu. Każdy sąd w każdym postępowaniu powinien przeprowadzić osobne postępowanie dowodowe mające na celu określenie wielkości krzywd i poniesionych strat z tytułu długości samego postępowania.

Tylko na podstawie własnego doświadczenia jestem w stanie powiedzieć że takie niesłuszne posądzenie kogoś o jakieś czyny czy zaniedbania jest bardzo krzywdzące, jeżeli postępowanie trwa bardzo długo, albo takie same bezpodstawne postępowania się powtarzają, to tak naprawdę prowadzi do ogromnej szkody, dużej krzywdy i nieodwracalnej utraty zaufania – tym bardziej iż państwo świadomie i celowo nie udostępnia żadnej pomocy ofiarom wymiaru sprawiedliwości, żadnej ochrony psychologicznej, ani ochrony finansowej ofiarom niesłusznego postępowania państwa – nawet w sytuacji gdy jest do zapewnienia tej ochrony zobowiązane konstytucją. Państwo, które w sposób świadomy i systemowy nie szanuje podstawowych praw, podważając zapisy własnej konstytucji jest państwem, które stanowi zaprzeczenie samego siebie. Jest całkowicie oczywistym, że nie można takiemu państwu ufać absolutnie w niczym, jeśli państwo podważa ono podstawy własnego istnienia. Państwo, które nie zapewnia żadnych instrumentów ochrony do której jest zobowiązane własną konstytucją to po prostu banda

Krzywda, która wyrządzana jest pokrzywdzonym przez administrację, w szczególności wymiar sprawiedliwości, w tym głównie prokuratorów, polega na zniechęceniu społecznym, zniechęceniu zawodowym, poczucia zagrożenia. Takie efekty są typowe, zwłaszcza jeżeli pewne pewne oskarżenia się komuś bardzo często powtarzają, mimo iż były wcześniej niesłuszne stawiane. Człowiek oskarżany dwukrotnie, czy w moim przypadku nawet trzykrotnie o te same czyny, nie może uwierzyć iż za każdym razem musi tłumaczyć te same postępowania, te same podstawy prawne. Tłumaczyć dwa, trzy razy wystarczy aby nabrać przekonania iż wymiar sprawiedliwości niczego się nie uczy, bo mowa o trzech postępowań dotyczących tego samego okresu, tej samej sytuacji oraz tych samych zarzutów. Jeżeli wymiar sprawiedliwości nie jest w stanie z tego samego postępowania wyciągnąć żadnych wniosków, nawet po prawomocnym rozstrzygnięciu, to oznacza że nie można temu państwu zaufać ani co do stosowania prawa, ani co do pogodzenia się z jego zastosowaniem.

Krzywda polega również w takim przypadku na działaniu państwa prowadzącego do wprowadzania pewnego rodzaju niepewności, zastraszania swoich ofiar. Znam osoby z jednego z własnych postępowań, które wycofały się całkowicie zawodowo, uczestniczyłem w postępowaniu w którym oskarżona w szczególności tak naprawdę zrezygnowała z pracy zrezygnowała,  z zajmowanego przez siebie stanowiska w firmie w której pracowała, ponieważ sama przestała wierzyć we własną niewinność i nie była w stanie kontynuować pracy na stanowisku liderskim, nie wiedząc w pewnym momencie tego postępowania, jakie ona wartości reprezentuje. Również ja wielokrotnie w takich postępowaniach po jakimś czasie przestawałem momentami wierzyć w swoją niewinność, o czym zresztą przypomina mi dokumentacja terapii, z której wówczas korzystałem.

W postępowaniach karnych, które trwają bardzo długo oskarżeni przechodzą różne etapy. Najczęściej zaczynają od etapu sprzeciwu, później pogodzenia się, a później wręcz odpuszczenia. Na tym etapie zwykle ludzie są w stanie nawet się przyznać czegoś co się im zarzuca na przykład że czegoś nie zapłacili, mimo iż wiedzą co zrobili, a czego nie zrobili. Ludzie pod wpływem długotrwałego oskarżenia podważają co zrobili, a czego nie zrobili nawet mając przed swoimi oczami potwierdzenie przelewu. Oskarżeni na etapie odpuszczenia chcą mieć to już za sobą. Jest jednak kolejny etap w którym ktoś kto wielokrotnie jest na przykład o coś posądzony albo długo znajduje się wiele lat pod oskarżeniem. Ktoś taki będzie na jakimś etapie nawet wierzyć że on naprawdę czegoś nie zrobił, np. czegoś nie dopełnił, albo że coś zrobił, na przykład oszukał, chociażby nie miał przed sobą różnego rodzaju dowody tego, że było inaczej niż się go oskarża. Człowiek po jakimś czasie wierzy w to co się zarzuca albo wierzy że zrobił coś podobnie do zarzutu

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak bardzo każde kłamstwo, nawet to najdrobniejsze, może nosić w sobie ziarno prawdy? Wydaje się, że takie ziarno, choć z początku ledwie widoczne, z czasem zaczyna dominować nasze myśli. Może nas niepokoić, zakłócać sen, a w skrajnych przypadkach, całkowicie przejąć kontrolę nad naszym postrzeganiem rzeczywistości. Właśnie to ziarno prawdy, skryte gdzieś w gąszczu fałszu, sprawia, że czujemy się zagrożeni, niepewni, a nasza wiara w sprawiedliwy i praworządny świat zostaje zachwiana. W Polsce, szczególnie kiedy zależy nam na szybkiej i sprawiedliwej reakcji administracji w przypadku naruszenia naszych praw, często spotykamy się z przeciwnością. Na samym początku zdaje się, że rozwiązanie sprawy, która dotyczy ochrony naszego mienia czy zdrowia, jest niemożliwe do szybkiego rozstrzygnięcia. Powtarzające się przypadki zaniedbań stają się długotrwałym cierpieniem i podważają nasze zaufanie do systemu. Wiele osób twierdzi, że najważniejsze jest udowodnienie swojej racji w każdym sporze, ale czy warto angażować się w proces, który przez lata nie przyniesie żadnego rozwiązania ani satysfakcji?

Stres, niekończące się postępowania, życie pod ciągłym zarzutem—czy to wszystko nie staje się czasem bardziej obciążające niż sama niesprawiedliwość, przeciw której walczymy? To pytania, które nurtują wielu z nas, zwłaszcza gdy przez lata nie można uzyskać należytej rekompensaty, wyjaśnień czy sprawiedliwości. Czy taka walka jest w ogóle warta naszego zdrowia i spokoju ducha? W tym osobistym przemyśleniu, chcę podnieść kwestię, jak ważne jest, abyśmy zastanowili się nad wartością naszych codziennych zmagań z systemem, który nie zawsze jest w stanie zagwarantować nam prawa na które wszyscy się umówiliśmy wydając przyzwolenie na istnienie państwa jako takiego.

Ludzie uważają że postępowania mające na celu dochodzenie płatności, dochodzenie swoich praw, albo wyjaśnianie wszystkich zarzutów nie są tego warte. Powszechnie uważa się, że tak naprawdę to będzie ze szkodą słusznie ludzie to czują wiedząc że samo Dochodzenie należności, wyjaśnianie niektórych bzdur powtarzanych przez wiele lat, przez wiele instytucji powoduje że nie ufać systemowi który systemowo nie jest w stanie niczego sprawnie dochodzić, ani niczego sprawnie wyjaśniać. To nie niesłuszne postępowania, ani dochodzenie praw są problemem, ale państwo które nie potrafi naprawić swoich błędów powoduje jedynie nawarstwianie postępowań, których samo przeciąganie się uzasadnia konieczność wszczynanie kolejnych postępowań przez państwo, ponieważ ktoś komu państwo odebrało biznes, nie płaci podatków. Kto przez państwo stracił dochód, przestał utrzymywać swoje dzieci. Ktoś kto stracił zaufanie do państwa, a nie doczekał się odszkodowania i przeprosin, nie ma do czego wracać.

Tutaj sednem jest sytuacja, w której przykładowo ja spotkałem się z decyzjami dotyczącymi mojego biznesu praktycznie zamykającymi ten biznes których to decyzje administracyjne wydawano wskazując iż samo oskarżenie zarządu w jakimś innym postępowaniu karnym jako podstawę do podjęcia pewnej decyzji administracyjnej odbierającej mojemu biznesowi pieniądze, kosztujące mój biznes nie istnienie, co z kolei spowodowało upadek tego biznesu. W tym przypadku samo postępowanie karne spowodowało postępowanie administracyjne, w którym pisemną podstawą wszczęcia postępowania administracyjnego wskazano właśnie wyłącznie samo wszczęcie postępowania karnego. Z kolei wszczęcie tego postępowania spowodowało wszczęcie postępowania upadłościowego, a wszczęcie postępowania upadłościowego spowodowało szereg postępowań administracyjnych w związku z niezapłaconymi należnościami, a także postępowań karnych w związku z przekazywanym majątkiem.

Podkreślam iż w tym przypadku początkiem całej serii postępowań okazał się fakt, że ktoś został o coś oskarżony, mimo iż wiele lat później to postępowanie karne zakończyło się uniewinnieniem od zarzutów, a samo postępowanie okazało się niezasadne. W międzyczasie jednak samo rozpoczęcie postępowania administracyjnego otrzymało bieg, którego nie można wstrzymać przez samo jego zaskarżenie, albowiem zaskarżyć to postępowanie mógł jedynie syndyk masy upadłościowej, a i tak nawet takie zaskarżenie w żadnym stopniu nie jest w stanie zatrzymać wykonania postępowania administracyjnego. Wykonanie postanowienia w postępowaniu administracyjnym przynosi natomiast cały szereg konsekwencji finansowych, jakimi są upadłości, postępowania o należności, które od tego momentu biegną niezależnie od tego że postępowanie administracyjne leżące u podstaw wszczęcia tych postępowań okazało się w ogóle niezasadne, albowiem podstawą tego postępowania administracyjnego było wszczęcie postępowania karnego, a to postępowanie ostatecznie po latach okazało się w ogóle pozbawione podstaw.

Jeżeli jednak organizacja państwa wygląda w ten sposób że każde nieuzasadnione postępowanie uzasadnia wszczęcie dwóch-trzech innych postępowań, to siłą rzeczy wyprostowanie całej tej sytuacji zajmie dziesięciolecia. W tym czasie wykonywanie wszelkiej działalności zawodowej nie jest możliwe, jeśli ta działalność polega na wykonywaniu działalności gospodarczej, jeśli ta wymaga wznowienia poprzez wznowienie z kolei postępowań administracyjnych leżących u podstaw jej zamknięcia lub uzyskania odszkodowań za niesłuszne postępowanie karne pozwalających na uzyskanie środków niezbędnych do wznowienia tej działalności. W tym cały szereg toczących się postępowań angażuje oczywiście czas i środki zainteresowanych.

Warto zauważyć że taka sytuacja jest całkowicie nagminna i nieunikniona z uwagi na różnice polityczne w sposobie funkcjonowania administracji państwowej, a polityką zapisaną w systemie prawnym tego kraju. Przykładowo przyglądając się temu jakie były podstawy na przykład danego oskarżenia na przykład w postępowaniu z 2014 roku podstawą oskarżenia było przepis, który dopiero później okazało się że został wprowadzony wiele lat po tym jak ja ten czyn miałem popełnić. Prawo o naruszenie którego mnie oskarżono po prostu nie istniało w czasie kiedy ja miałem je naruszać. To w porządku to można powiedzieć jest błąd który powinien zakończyć się po prostu przeprosinami odszkodowaniem i tak naprawdę na tym etapie postępowanie powinno zostać umorzone. Tak jednak się nie stało, ponieważ zarzutów z 2014 r. po prostu nigdy nie przesłano do sądu, a zamiast tego w postępowaniu z 2017 r. postanowiono nowe zarzuty, rozszerzając wcześniejsze. Swojego rodzaju zemsta prokuratorów za błąd prokuratury leżała u podstaw kolejnego postępowania, wszczętego również bezzasadnie i zakończonego również uniewinnieniem to działanie wynikające z faktu iż prokuratura nie ma zwyczaju przyznawać się do błędów, a jedynie korygować je w swoisty dla siebie sposób poprzez wszczynanie kolejnych postępowań.

Różnica w stanowisku prokuratury co do działania prawa wstecz, a orzeczeniem sądu bazującym na ogólnych przepisach prawa regulującymi to jednak różnica czysto polityczna. Według prokuratury prawo zostało co prawda naruszone dopiero w momencie kiedy wszedł dany przepis czyli wiele lat po tym jak miałem je złamać w sposób oszukańczy, czy w jakiś sposób prowadzący do wyłudzenia, oszustwa, malwersacji. Tak naprawdę okazało się na końcu tego postępowania karnego okazało się że nie naruszyłem żadnego prawa – ani według tych przepisów które istniały wcześniej, ani przepisów które istniały później, ani według żadnych nigdy ani nie nie nie naruszono żadnych przepisów, skoro w ogóle nie doszło do danej sytuacji opisanej przez sprawo, jako sytuacja zakazana.

W tym konkretnym przypadku jednak nie to było dla prokuratury istotne, ale istotna okazała się próba udowodnienia iż wola polityczna stoi nad przepisami prawa, wyrażona stanowiskiem prokuratorów którzy podkreślali iż prawo nie działa wstecz, ale interpretacja prawa już tak. Sąd ograniczył się jedynie do uśmiechów w zakresie prawa, które nie działa wstecz, a interpretacja tego prawa już tak, a prokuratura podkreśliła iż nie zgadza się z takim rozstrzygnięciem i zgłosiła sprzeciw do takiego rozstrzygnięcia, który to sprzeciw oczywiście nie został uwzględniony w kolejnej instancji, mimo że prokuratura stanowiska w tym zakresie również nie zmieniła.

Skoro jest to pewna linia prokuratury aby w przypadku zarówno postępowania z 2014 r. jak i postępowania z 2017 r. Sami prokuratorzy na etapie stawiania zarzutów wspominali, że “prawo co prawda nie działa wstecz ale interpretacja prawa już tak”. Takie takie podejście wzbudza wzbudza zainteresowanie osób, które miały do czynienia chociażby z przedmiotem “prawoznawstwo” na etapie liceum, a jednocześnie wzbudza uśmiech zawodowych prawników: adwokatów sędziów. To nie jednak adwokaci i sędziowie decydują o tym czy kogoś umieścić w stanie oskarżenia ani nie oni decydują o tym czy ktoś będzie ponosił konsekwencje oskarżenia.

W tym kraju jest prawem prokuratury oskarżać zgodnie z własnymi przekonaniami politycznymi co do działania prawa wstecz tylko dlatego że prokuratura uważa że interpretacja prawa ma prawo działać wstecz, zgodnie ze stalinowską doktryną. Oczywiście w demokratycznych czasach jest obowiązkiem sądu uniewinniać zgodnie z obowiązującą doktryną, jednak różnice w stosowanej doktrynie sprowadzają ogromne zagrożenie dla społeczeństwa. Trzeba mieć na uwadze że prokurator, albo jak w tym przypadku szereg prokuratorów w jednym postępowaniu, albo jak w tym przypadku szeregu postępowań – ma prawo mieć swoje własne poglądy i kierować się dowolną doktryną, nawet stalinowską. Analogicznie sąd zobowiązany jest przepisami prawa, a także przepisami międzynarodowymi aby wydawać orzeczenia demonstrujące odmienny sposób zapatrywania się na działanie prawa wstecz.

Konsekwencje absurdalnego oskarżenia ujawniają się już na samym początku, w momencie wszczęcia postępowania karnego. Warto zauważyć, że decyzja o rozpoczęciu takiego postępowania nie podlega kontroli sądowej, a leży wyłącznie w gestii prokuratora. Wprowadzanie bezpodstawnych postępowań opartych na politycznie motywowanych, wręcz stalinowskich doktrynach prawa, pociąga za sobą nieuchronne konsekwencje dla społeczeństwa, gdyż żadne oskarżenie nie pozostaje bez wpływu na oskarżonego.

Każdy oskarżony jest zobowiązany stawiać się na każde wezwanie prokuratury, co faktycznie ogranicza jego możliwość opuszczania kraju na dłuższy czas. Osoby, które na przykład nie zamieszkują stale w kraju, mogą znaleźć się w sytuacji, gdzie nie będą mogły powrócić do swojego domu, nawet jeśli nie obowiązuje ich formalny zakaz opuszczania kraju. Ludzie, którzy wyjeżdżają na wakacje, mogą opuszczać kraj na tydzień czy dwa, ale muszą być gotowi na stawienie się na każde żądanie prokuratury. Tymczasem ci, którzy do tego kraju przyjechali jedynie z powodu konieczności stawienia się przed prokuraturą, doświadczają krzywdy, będąc uwięzionymi bez formalnego zakazu wyjazdu, z uwagi na obowiązki i ograniczenia nałożone na podejrzanego.

Jeżeli jednak ktoś na skutek złośliwego, nieuzasadnionego lub bezprawnego postępowania państwa sprowadzany jest do tego kraju z innego kraju to zostaje odłączony od swojej rodziny pracy i miejsca zamieszkania ponieważ musi stawiać się na każde wezwanie prokuratury. Natomiast żeby w ogóle jakiekolwiek wezwanie w ogóle móc odebrać to każdy podejrzany zamieszkujący poza granicami kraju musi zmienić swoje miejsce zamieszkania tak, aby mieszkać na tyle blisko żeby w ogóle odbierać wezwania pocztowe dosyć regularnie. Obowiązek już samego odbierania wezwań pocztowych celem stawania na każde posiedzenie prokuratury może trwać wiele lat.

Każda osoba znajdująca się pod zarzutem ponosi już na samym początku ogromne koszty, nawet jeszcze zanim zacznie ponosić koszty obrony – ponosząc setki złotych na na same podróże na pocztę lub do prokuratury aby sprawdzać czy nie została wezwana, czy nie powinna podjąć jakiś czynności w swojej obronie. Tracąc swoje miejsce zamieszkania najczęściej traci również miejsce zatrudnienia, wraz z tym możliwość utrzymywania siebie oraz rodziny, a jednocześnie ponosi ogromne koszty pomocy prawnej, a jeszcze większe koszty czynności zmierzających do wykazania swojego braku winy.

Wraz z rozpoczęciem postępowań w 2015 r., a dwa lata później również postępowania z 2017 r., a dwa lata później również postępowania z 2019 r. uznałem iż funkcjonując w tym kraju w wymiarze zawodowym lub gospodarczym trzeba liczyć się, iż nie wiadomo jakie prawo będzie obowiązywało kilka lat, mimo iż w każdym momencie ja mogę być oskarżony o naruszenie prawa obowiązującego w przyszłości według interpretacji prawa, która może sięgać przeszłości. Ja nie wiem jakie prawo będzie obowiązywało w przyszłości i nie mam zaufania do tego kraju, iż obecnie działając zgodnie z prawem nie naruszam prawa które zostanie wymyślone w jakiejś nieznanej przyszłości lub wprowadzone za kilka lat. Jeśli byłoby takie prawo wprowadzone które w jakiś sposób zabroni mi na przykład nagrywania jakiegoś materiału to mogłoby się okazać że według interpretacji prawa które działa wstecz ja dzisiaj takie prawo naruszam i będę za to odpowiadał karnie, jak to miało miejsce w przeszłości.

Żeby funkcjonować w tym kraju musiałbym mieć zaufanie do tego kraju, że nie wprowadzi takiego prawa oraz takiej interpretacji prawa, która nie działa wstecz, a która to naraża na więzienie za naruszenie jakiegoś prawa w wprowadzone przyszłości, o którym niczego nie wiadomo w teraźniejszości. Takie gwarancje musiałyby istnieć żeby uchronić mnie przed konsekwencjami nieuzasadnionego postępowania karnego wynikającego z obowiązujących przekonań prokuratury co do takiego interpretowania prawa wstecz, które pozwala na stawianie nieuzasadnionych zarzutów.

Podkreślam, że takie przekonanie co do “interpretacji prawa wstecz” to nie jest błąd jednego prokuratora, ani nie jest to błąd wyłącznie jednej jednostki prokuratury, ale systemowe działanie, które można swobodnie nazwać pewną doktryną wynikającą z określonej polityki oskarżania. To jest błąd wielu prokuratorów na wielu szczeblach prokuratury, działających w wielu jednostkach prokuratury obecnie, które to można wymieniać po kolei, o czym wiemy z akt postępowań które już są za nami, ale która to lista na pewno wcale nie ogranicza się do określonych jednostek i konkretnych prokuratorów.

W tej sytuacji można powiedzieć więcej: nikt nie ma prawa mieć zaufania do państwa przede wszystkim dlatego, że mimo zakończenia postępowania, państwo ani nie usunęło wszystkich prokuratorów którzy wytaczają nieuzasadnione oskarżenia wobec osób z powodu swoich przekonań, ani nie skorygowało nawet postępowań samych przekonań tych prokuratorów, albowiem są to przekonania polityczne i z racji tego nieusuwalne, ani nie podlegające korekcie dyscyplinarnej. Istnienie tych przekonań obecnie nie jest takie śmieszne jakby się wydawało.

Ja przez lata brałem to troszeczkę pół żartem pół serio oczywiście nie ma niczego żartobliwego w ludziach, którzy kierując się takimi przekonaniami wytaczając postępowania odbierające ludziom rodziny, biznesy, mieszkania i zdrowie. Problem jest tym większy iż taka sytuacja to nie jest żart, a jest to pewnego rodzaju doktryna, o czym świadczy liczba prokuratorów, liczba lat, liczba stopni i jednostek prokuratury zaangażowanych w popieranie postępowań z 2014 i 2017 r. Ja nigdy nie interesowałem się doktryną prokuratury, bo nie jestem prawnikiem i nie jestem zainteresowany tego rodzaju tematami.

Nigdy też nie znałem, ani nie interesowałem się jakie są podstawy takiej doktryny, bo wydawała mi się ona kompletnie absurdalna, a nie jestem ani prawnikiem, ani historykiem. Wydawało mi się to po prostu głupie mówiąc wprost. Natomiast wiele lat później, w drodze różnych rozmów z różnymi prawnikami udało mi się ten temat zgłębić. Dzisiaj wiem, że to co wyglądało jako błąd prokuratury jest podstawą doktryny radzieckiego systemu prawnego, który miał na celu umocnienie władzy komunistycznej i zapewnienie pełnej kontroli nad społeczeństwem.

W tym przypadku w naszym państwie wydawałoby się że doktryna takiego państwa należy do przeszłości, jednak jak wskazują przytoczone dowody tak naprawdę doktryna jest jak najbardziej bieżącym sposobem działania administracji, obowiązującą doktryną dzisiejszej prokuratury. Ja w ciągu ostatniej dekady spędziłem bardzo dużo czasu prowadząc różnego rodzaju rozmowy czy wyjaśnienia z wieloma prokuratorami, w wielu prokuratorach. Wiem z tych rozmów, że wielu prokuratorów aktywnie sprzeciwia się ideom liberalnej demokracji, wprost neguje istotę wolności gospodarczej.

Spór o zasadność kontynuowania istnienia państwa prawa jest istotnym sporem politycznym obowiązującym w tym kraju od bardzo wielu dekad, a jedynie podniesiony do debaty publicznej w ciągu ostatniej dekady, konkretnie od 2015 r. właśnie. Podstawą sporu który toczy się w tym kraju jest kształt i zasadność podstawowych zasad państwa prawa, a także znaczenia obowiązywania konstytucji. Konstytucja stanowi, że odpowiedzialności karnej podlega tylko ten, kto dopuścił się czynu zabronionego przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia. Jest to wyraz zasady lex retro non agit (prawo nie działa wstecz), i jest to bezsporne, jednak na osi sporu znajduje się sama konstytucje oraz jej rola w stanowieniu i stosowaniu prawa w Polsce.

W ramach tego konfliktu funkcjonują obecnie różne poglądy prokuratorów reprezentujących różne poglądy w sporze politycznym, w tym różne poglądy na temat zasadności i samego obowiązywania ładu konstytucyjnego w tym kraju, w tym najczęściej takich prokuratorów którzy świetnie orientują się w istocie sporu konstytucyjnego w tym kraju oraz ich możliwości rozwijania kariery w zależności od demonstrowania poglądów zbieżnych z poglądami kierownictwa prokuratury, w tym w szczególności ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego i prezesa jednej z prawicowych partii znajdującej się u władzy jednocześnie.

Ja oczywiście nie zgadzam się z tą polityką prokuratury, albowiem nie zgadzam się z doktryną interpretacji prawa które może obowiązywać wstecz, albowiem reprezentuje inne poglądy polityczne, aniżeli reprezentuje minister sprawiedliwości i prokurator generalny. Ja rozumiem doktrynę ministra sprawiedliwości, którą należy rozumieć zresztą dość szeroko w ten sposób że prawo nie może być najważniejszych wyznacznikiem tego co legalne, a co nielegalne – w szczególności jeśli stoi w sprzeczności z interesem społecznym takim, jak minister uznaje.

Według doktryny, z którą się nie zgadzam to czy zastosowana zostanie taka lub inna kwalifikacja takiego lub innego czynu zdeterminowane jest politycznie w sposób, na który nie mogę się zgodzić i który to w moim przypadku narzucał konieczność opuszczenia tego kraju w kierunku krajów demokratycznych, w szczególności praworządnych, najlepiej reprezentujących ustrój liberalno-demokratyczny i realizujących ideały praworządności. Konieczność opuszczenia tego kraju w szczególności zarysowała się w kontekście zmian w 2015 r., którym udało mi się uprzedzić zmiany polityczne wprowadzające totalitarne doktryny do funkcjonowania organów państwowych, a które poprzedzone były jednocześnie atakami na demokrację wraz z jej instytucjami i konstytucję wraz z jej trybunałami..

Niezależnie jednak od zmiany politycznej, która zakończyła pewien okres polityczny, nie mamy powodu do odetchnięcia z ulgą, bo nikogo nie rozliczono za nadużycia i naruszenia prawa, ani tym bardziej nie zastosowano żadnych zmian mających na celu odwrócenie politycznej doktryny prowadzenia oskarżeń wobec obywateli. Również ja nie mam zaufania, ani powodów wierzyć iż idąc naprzód postępowania będą wszczynane, a sprawy będą rozpatrywane przez prawidłowo powołany sąd, a nie organ polityczny. Gorzej jeśli w niektórych sądach, sędziowie powołani przez upolitycznioną Krajową Radę Sądownictwa stanowią większość, a w takim przypadku również i sędzia w całym procesie miałby mieć poglądy totalitarnego systemu stalinowskiego. Wówczas kwestia nie zamyka się w kwestii bezpieczeństwa prowadzenia działalności gospodarczej czy zawodowej, ale kwestia dotyczy zagrożenia życia i zdrowia społeczeństwa w każdym aspekcie społecznej aktywności.

Trudno robić zarzut z reprezentowania określonego kierunku polityki temu lub innemu politykowi, albowiem każdy z nas ma określone poglądy polityczne. Nawet jeśli minęło tak dużo czasu, a historia rozliczyła system stalinowski wcale nie oznacza że nie istnieją wśród nas ludzie którzy zgadzają się z jego doktrynami lub wyznają i popierają jakieś założenia, jakie leżały w wielu systemach totalitarnych. Nawet jeżeli tak naprawdę oficjalnie nikt z nas nie mógłby się sam przed sobą przyznać do wstydliwych poglądów, to wiele osób przyznaje że w organizacji systemu totalitarnego nie wszystko w tamtym systemach było złe. Ważne jest to że to czy ktoś z nas jest komunistą, maoistą, leninistą, stalinistą, a nawet troksistą nie wynika przecież z tego że taka osoba jako taka się zadeklaruje, podobnie jak ja mogę deklarować się demokratą czy liberałem.

Każdy z nas może deklarować się jak chce, natomiast to jakie naprawdę naprawdę reprezentujemy poglądy wynika z tego co reprezentuje nasze postępowanie, nasze wybory i decyzje. W przypadku większości urzędników postępowanie najczęściej wynika  z podległości hierarchicznej, chęci wpasowania się w bieżącą politykę, a dopiero na końcu z osobistych ocen co do tego co uważamy za właściwie lub co uważamy za niewłaściwe. To jak dana sytuacja jest oceniana w prawie nie ma w tym systemie większego znaczenia.

Sytuacja braku zaufania może być jedynie zaostrzana przez przekonanie, które wyłania się z mojego doświadczenia, iż prokuratorzy nie znają prawa. Moje doświadczenia wskazują, że większość zna prawo o ruchu drogowym, kwestie związane z pospolitymi kradzieżami i rozbojami, i na tych aspektach z pewnością się dobrze znają. Mam nadzieję, że prokuratorzy znają się również na zabójstwach, porwaniach i tego rodzaju przestępstwach. Jednakże, prawo dzisiaj jest znacznie bardziej skomplikowane i, patrząc tylko ilościowo, te 90 przypadków, które prokuratorzy mogą znać i z którymi się spotykają, stanowi naprawdę mniej niż 10% obowiązującego prawa. Niestety, trzeba znać się na tych aspektach.

Moja opinia w tym zakresie jest dość powszechnie powielana przez wielu prawników, z którymi rozmawiałem; twierdzą oni wprost, że w sprawach gospodarczych zarówno prokuratorzy, jak i urzędnicy skarbowi, nie mają naprawdę zielonego pojęcia. Być może powielają swoje przekonania, obowiązujące dogmy czy też uprzedzenia, nie mając czasu i możliwości zrozumienia sytuacji, w której muszą się poruszać i którą muszą ocenić. To smutne, oczywiście, z idealistycznego punktu widzenia, i wyklucza z działalności zawodowej lub gospodarczej wszystkich, którzy znają ten stan rzeczy i z takim pogodzić się nie mogą, bo wzbudza u nich poczucie uzasadnionego zagrożenia.

Mój pogląd w tym zakresie nie jest oderwany od rzeczywistości, a wydaje się poglądem dość powszechnym. Jeżeli ja często w tych rozmowach z prawnikami i adwokatami słyszę: “Panie Macieju, proszę się nie martwić, to jest typowe, wszyscy urzędnicy o tym nie wiedzą. To może być oczywiste dla pana, bo pan w wieku 20 lat miał już kilka lat doświadczenia w prowadzeniu własnego biznesu, natomiast dla większości prokuratorów to będzie kompletnie abstrakcyjne” – to ja i każdy świadomy obywatel ma pełne prawo się bać. Jeśli tak jest, że wiele osób uważa, iż prokuratorzy i urzędnicy skarbowi nie znają przepisów prawa, które stosują, mimo że to wydaje się normalne i dość często spotykane, to twierdzę, że jako obywatel mamy prawo się bać.

Mamy prawo nie mieć zaufania do państwa, jeśli stanowi ono zagrożenie dla życia, zdrowia, a w końcu wolności czy też naszego majątku. Jeżeli ktoś będzie żył w systemie, w którym wierzy, że pewne wynaturzenia zdarzają się przypadkowo, ale szansa, że spadną na niego, jest większa niż szansa na wypadek samochodowy, nawet mniejsza, to informuję, że szansa jest istotnie niewielka, ale skalkulowane ryzyko jej wystąpienia jest jednak znacznie większe, jeśli dysponuje się wiedzą o tym, że państwo nie zorganizowało żadnego systemu ubezpieczeń przed atakami swoich urzędników, ani żadnego systemu doraźnej pomocy i odszkodowań za ekscesy własnych urzędników państwowych.

Mimo że niewiele osób zostało ofiarą wypadków spowodowanych przez piratów drogowych, albo bandyckich napadów urzędników lub prokuratorów. Każdemu kto komu taka sytuacja się już zdarzy to zupełnie inaczej podchodzi do skrzyżowania a wiele osób zupełnie inaczej podchodzi do kwestii wsiadania do samochodu w ogóle i jeśli wsiądzie do samochodu to jest indywidualna sprawa wynikająca z konstrukcji psychicznej oraz doznanej traumy. Ja w swoim własnym życiu miałem jeden poważny wypadek drogowy i wiem że wiele lat zajęło mi wsiadanie do samochodu.

Nawet gdy jako dorosły człowiek zdałem egzamin na prawo jazdy, to nie chciałem jego prowadzić samodzielnie. Prowadzenie samochodu przez wiele wiązało się dla mnie ze zbyt dużym stresem, który odczuwałem nawet dekady po po tym wypadku. Pamiętam że nawet posiadałem pierwszy i drugi samochód, to przez wiele lat żadnego z nich nawet nigdy prowadziłem. Nie wiem dlaczego w pewnym momencie zacząłem prowadzić samochód samodzielnie. Analogicznie Jeśli uraz związany z napadem którego byłem ofiarą kiedyś również ustąpi to może powrócę do takiej lub aktywności zawodowej lub gospodarczej.

Nie wiadomo, czy uraz, którego doznałem, ustąpi samodzielnie. Jednak z informacji, które uzyskuję od profesjonalistów pomagających ludziom po takich urazach, dowiaduję się, że poczucie zagrożenia, utrata zaufania i skutki urazu psychicznego nie ustąpią same. O ile motoryzacja zrobiła ogromne postępy w zakresie bezpieczeństwa i kultura na drodze również odnotowała swoje osiągnięcia, o tyle kultura administracyjna wydaje się nie zmieniać, a jeśli już, to poprawia się w niewielkim stopniu, doznając okazjonalnie ogromnych cofnięć o dekady wstecz.

W obecnej sytuacji obywatele są najczęściej zdani na widzimisię pojedynczego urzędnika lub prokuratora, ponieważ w polskim prawie karnym nie obowiązuje domniemanie niewinności, a decyzje administracyjne nie podlegają wstrzymaniu w razie zaskarżenia. Według fundacji i obserwatorów urzędy wykonują decyzje, nawet jeśli istnieją oczywiste przesłanki ich zaskarżenia, a sądy orzekają tymczasowe aresztowania prawie w każdym przypadku lub inne formy zabezpieczenia, stając się praktycznie przybocznymi prokuratury.

Polityczna decyzja lub inne widzimisię może determinować obecnie los każdego uwikłanego obywatela, albowiem dopiero po wyrządzeniu szkody możliwe jest zaskarżenie postanowień, jednak bez możliwości uzyskania zwrotu lub odszkodowania na tym etapie. W bandyckim kraju nie ma w ogóle możliwości dochodzenia odszkodowania za pomówienia urzędników wyrażone aktami decyzji administracyjnych, ani odszkodowania za niesłuszne oskarżenie lub niesłuszne postępowanie karne.

W ten sposób osoby umocowane politycznie w hierarchicznej strukturze administracji lub prokuratury decydują o czyjejś przyszłości praktycznie jednoosobowo. Wszyscy, którzy podejmują aktywność zawodową lub gospodarczą w takim kraju, najczęściej nieświadomie narażają się na ogromne ryzyko, głównie dlatego, że nie doceniają zagrożenia, uważają, że nie mają innego wyboru, albo są przekonani, że nie mogą realizować się w bezpiecznych krajach. Najczęściej nieświadomi grożącego im ryzyka i odpowiedzialności, większość przedsiębiorców narzeka na opieszałość w podejmowaniu działań przez urzędników, nie zdając sobie sprawy, że nie istnieje żaden system odpowiedzialności za czynności podejmowane pochopnie i bezmyślnie.

W szczególności nie istnieje żaden system odpowiedzialności za najgorsze pomówienia i niesłuszne oskarżenia formułowane w ramach wykonywanej pracy. Oskarżenia i pomówienia, które mogą komuś zmienić życie, odebrać majątek, wolność lub możliwość życia i pracy w swoim kraju, pozostają całkowicie bezkarne o czym przekonywały mnie sądy doceniając jednocześnie krzywdę jakiej obywatel doznaje na skutek bezpodstawnego oskarżenia, chociaż za te same czyny każdy obywatel w swoim prywatnym życiu poniósłby odpowiedzialność cywilną, a nawet karną.

Z tego właśnie powodu również przekonuję że nie powinniśmy mieć żadnego zaufania do państwa, w którym przekonania polityczne organów państwowych mogą brać górę nad porządkiem demokratycznego państwa prawa, tylko dlatego, że nie istnieje żadna kara za krzywdzenie innych poprzez niszczenie ich reputacji plotką, pomówieniem lub oskarżeniem. Każdy, kto ma wiedzę na temat tego, w jaki sposób dany system w tym kraju funkcjonuje, powinien w takiej sytuacji zwyczajnie unikać tego kraju, w ten czy inny sposób szybko zabierając stąd swój majątek, biznes i rodzinę.

Jeśli wiadomo, co czeka na drodze w dół przepaści, należy się bać się w nią wpaść. Nie jest źle przewidywać negatywne konsekwencje oraz kalkulować ryzyko prowadzenia biznesu czy wykonywania zawodu. Jest normalne obawiać się przepaści, jeśli wiesz, jak wygląda zderzenie z tym, co znajduje się na końcu, lub jeżeli potrafisz sobie takie miejsce wyobrazić, albo jeśli dowiedziałeś się, jak wygląda proces spadania od kogoś innego. Jest normalne, że jeśli już kiedyś ktoś się o coś potknął, unikanie tego zagrożenia jest dowodem mądrości, a nie głupoty.

Trudno bowiem zdefiniować się jako osobę inteligentną, która potykałaby się w tym samym miejscu, wiedząc jakie niesie to zagrożenie i licząc za każdym razem na inny rezultat. Dla wszystkich, dla których w tej sytuacji osobiste bezpieczeństwo swoje i swojej rodziny ma duże znaczenie, to nie jest kraj do podejmowania ryzyka działalności biznesowej ani zawodowej. Nie można efektywnie wykonywać żadnej pracy ani prowadzić żadnego biznesu, ciągle obawiając się konsekwencji lub represji ze strony aparatu państwa, które zwolniło swoich urzędników z odpowiedzialności za stosowanie prawa, które obowiązuje wszystkich innych obywateli.

Z takim absurdalnym zwolnieniem z odpowiedzialności odpowiednim bardziej dla krajów totalitarnych, a znanych z historii naszego regionu w okresie słusznie minionym, nadal mamy do czyenienia, jeśli w ramach wykonywanych obowiązków służbowych każdy urzędnik ma prawo pomawiać każdego o dowolnie zmyślone przestępstwa, co samo w sobie jest przestępstwem, za które ściga się wszystkich innych obywateli nie będących urzędnikami. Mimo iż żaden przedsiębiorca i mniejszość obywateli znajduje jakiekolwiek uzasadnienie dla takiej doktryny, to radziecka doktryna nadal obowiązuje w tym systemie generując ogromne zagrożenie dla większości obywateli.

Ja w tym miejscu twierdzę dodatkowo, że wielokrotne postępowania z tymi samymi zarzutami, nawet jeśli są oddalane przez sąd, a mimo to są ponawiane przez prokuraturę, nie są przypadkiem, lecz określoną polityką oskarżania. Do niedawna przeszkodą dla tej polityki było jedynie niezależne sądownictwo. Dzisiaj system jest tak zdemolowany, że nawet niezależność poszczególnych sędziów jest kwestionowana, podobnie jak legalność niektórych sądów jako całości. Działania odwetowe aparatu państwa wynikają z pewnej politycznej agendy, która nie pozwala prokuratorom cofnąć się o krok, nawet jeśli są zmuszeni przegrywać przed sądami. Przyjmuje się, że jeśli sądy nie podzielają opinii urzędników, tym gorzej dla sądów, i powtarza się te same zarzuty w kolejnych postępowaniach.

Jest to absolutnie w żywotnym interesie administracji, aby utrzymywać stalinowską doktrynę ograniczania państwa prawa, wolności osobistych oraz wolności gospodarczej na rzecz poszerzania własnych możliwości działania poprzez dowolność interpretowania prawa. Dowolność i bezkarność urzędników ostatecznie służą rozwojowi instytucji aparatu państwa, który, w porównaniu do okresu stalinowskiego, został ograniczony w okresie komunizmu, a następnie zredukowany ponownie przez system demokratyczny – mimo że ogromna rzesza urzędników nie zgadzała się i nie zgadza na ograniczanie możliwości ich urzędu, a ograniczanie liczebności urzędników widzi wręcz jako zagrożenie dla państwa w myśl pokręconej wizji państwowości w ogóle.

Temat ten wielokrotnie omawiałem z prokuratorami w swobodnych rozmowach przy okazji wielokrotnych i przeciągających się przesłuchań w tych samych sprawach, w kontekście zagrożeń dla prokuratury, które wskazywano w prokuraturach rejonowych, łączących zagrożenie dla państwowości z koncepcją istnienia praw człowieka i wolności gospodarczej. Z rozmów, które przeprowadziłem z prokuratorami w różnych prokuraturach rejonowych, wynika, że mam prawo wnioskować to, co piszę w tej publikacji. Przekonuję, że jedynym, a także głównym zadaniem prokuratury jest moim zdaniem rozwój samej prokuratury poprzez zwiększanie kompetencji i populacji prokuratorów.

To uzasadnia oskarżanie coraz większej liczby osób i prowadzenie coraz większej liczby postępowań, tym bardziej iż wielokrotnie wszczęcie jednego nieuzasadnionego postępowania powoduje możliwość stawiania kolejnych podejrzeń w związku z sytuacją, która najczęściej krzywdzi nie tylko samego niesłusznie oskarżonego, ale również i głównie osoby z otoczenia oskarżonego: najczęściej jego bliskich, rodzinę lub pracowników, a skala szkody dotyka najczęściej również osoby z dalszego otoczenia: wierzycieli, podatników w dalszych następstwach spowodowania mniejszej lub większej katastrofy w postaci nieuzasadnionego postępowania administracyjnego, karnego, w tym karno-skarbowego.

Falowe postępowania karne z kolei uzasadniają budowanie kolejnych poziomów w strukturze prokuratury oraz rozwój zatrudnienia w prokuraturze. Analogicznie, jedynym i głównym zadaniem urzędów skarbowych jest rozwój aparatu skarbowego, czyli budowanie i implementowanie kolejnych mechanizmów kontroli, nakładanie i kontrolowanie kolejnych podatków celem rozwoju struktury i zatrudnienia w aparacie skarbowym, który w dużym stopniu zajmuje się kwestiami niepłaconych należności, niepłaconych podatków, których jest tym więcej, im więcej nieuzasadnionych postepowań podatkowych prowadzących do bankrutowania przedsiębiorstw.

Rozumiem ten system i jawnie, publicznie go demaskuję oraz sprzeciwiam się temu, nawet jeśli nie wierzę iż z perspektywy danego urzędnika celem prowadzenia nieuzasadnionych postępowań jest powodowanie katastrof uzasadniających rozwój administracji, która będzie mierzyć ich rozmiary i szukać winnych konsekwencji własnego postępowania. Uważam jednak całkowicie poważnie iż system uznaniowości zastępuje system prawny, co powoduje rozchwianie systemu jako takiego, co z kolei powoduje konieczność jego dalszego regulowania poprzez rozbudowę aparatu państwowego, który w Polsce będzie jedynie powiększał system w zbyt dużym stopniu nadal opartym o uznaniowość pojedynczego urzędnika.

Mój sprzeciw zresztą spowodował, że przypadkowo odkryłem nie tylko to, że prokuratura i skarbówka istnieją same dla siebie, ale że najważniejszym celem tych organów jest rozwój własnego aparatu i przede wszystkim ochrona własnego dobrego imienia. Nic nie uruchamia każdego urzędu państwowego tak szybko jak ochrona własnego dobrego imienia, co w prokuraturze i skarbówce podejrzewam, że na co inwestuje się połowę, o ile nie większość środków, aby podjąć wszystkie możliwe działania, by nikt, w tym ja, nie mówił ani nie pisał o tych instytucjach źle. Co zresztą pokrywa się z intuicją większości osób, które dobrze mi życzą, odradzając mi publiczne krytykowanie tych organów.

Taka Polityka prowadzenia aparatu ucisku, który skupiony jest wyłącznie na własnym rozwoju oraz ochronie swojego imienia nie może znaleźć swojego miejsca w liberalnej demokracji, a zadaniem przedsiębiorczych i wolnych ludzi jest się takiej polityce sprzeciwiać. Ja uznałem jednak że oprócz sprzeciwu mam jednak jeszcze ważniejsze cele w życiu. Od lat przekonuję iż najlepszym sposobem walki z tym systemem, a także ochrony własnego interesu jest porzucenie tego systemu.

Na marginesie zarzuty ucieczki z kraju celem wyprowadzenia majątku pojawiły się zresztą na pierwszych kartach postępowania z 2014 r., w którym to prokuratorzy sami siebie pisemnie przekonywali, iż muszą podjąć zdecydowane i szybkie działania w tym postępowaniu, bo w przeciwnym razie ryzykują że wykazując się opieszałością w stawianiu jakiś zarzutów po prostu się szybciej zabiorę cały majątek i wyjadę z tego kraju… To pisemne ostrzeżenie które znalazło się w aktach tego postępowania najwyraźniej musiało uruchomić jakieś niezwykłe motywacje siły.

Ja faktycznie od lat przekonuję i pokazuję wielu osobom, umożliwiam, pomagam i obserwuję wiele przypadków osób które wyprowadziły z tego kraju swoje biznesy, swoje majątki, często również siebie i swoje rodziny. Myślę że ktoś taki jak ja, kto faktycznie doradza innym aby zabierali swój majątek i wyjeżdżali z tego kraju, sam przyznaje się iż to jest również jego osobistym celem dość publicznie od dłuższego czasu może faktycznie stanowi jakieś zagrożenie podstawowego interesu każdego aparatu ucisku, albowiem aparat ucisku jest w stanie walczyć ze sprzeciwem, ale nie jest w stanie nic zrobić jeśli nie będzie miał kogo uciskać…

W tym nieuzasadnionym postępowaniu przekonałem się że nieuzasadnione postępowania prokuratury są najbardziej niebezpieczne, to jednak dopiero kiedy zainteresowałem się skalą tego rodzaju procederu nadużyć, przekonałem się że to bezprawne postępowania administracyjne są bardziej nagminne i pozwalają na największe nadużycia przeciwko wolności i bezpieczeństwu społecznemu. Po zapoznaniu się z dużą ilością przypadków, czytaniu wywiadów z ludźmi którzy poświęcili się opisywaniu tych przypadków, dochodzę do wniosku iż postępowania te wszczynane są najczęściej przez urzędników, którzy wykorzystują słabości w odwadze obywateli, braki w wiedzy innych urzędów i braki doświadczenia życiowego sądów, sprowadzając szczególnie zagrożenia dla każdego legalnego biznesu.

Dochodzę do wniosku że aby zagrożenie i biurokracja rosły w nieskończoność, a w raz z nią potrzeby zatrudniania nieskończonej liczby urzędników i tworzenia nieskończonej ilości pionów i departamentów – wystarczy wszczynać na potęgę różne postępowania skierowane w różnych kierunkach, nawet wielokrotnie w tej samej sprawie i w innym zakresie, ponieważ w tym systemie nie można liczyć nawet na to że nawet ta sama sprawa zostanie tak samo przeprowadzona i zakończona z tym samym wynikiem, nawet jeśli wynik postępowania będzie kontrolowany przez różne instancje sądu, które będą miały świadomość o tym że takie postępowanie zostało już wcześniej sądownie rozstrzygnięte.

Obecnie system nie daje pewności nawet w zakresie prawomocnego rozstrzygnięcia sądowego, ponieważ urzędy i sądy mogą prowadzić tą samą sprawę wielokrotnie wiedząc że system jest całkowicie upolityczniony i podważając wzajemne rozstrzygnięcia, nawet w ramach tego samego urzędu lub sądu. Sam słyszałem prawomocny wyrok, który przechodził przez dwie instancje, tylko po to żeby wyjaśniać tą samą sprawę, dotyczącą tego samego okresu, tych samych podmiotów i tej samej sytuacji i wyjaśniać ją tylko po to aby usłyszeć inny prawomocny wyrok w tej samej sprawie.

Jestem w stanie wskazać dwa sprzeczne ze sobą orzeczenia tego samego rodzaju sądu dotyczące tej samej sprawy i tego samego okresu, które to orzeczenia do dzisiaj funkcjonują jako prawomocne, mimo iż rozstrzygały tą samą kwestię w dokładnie przeciwstawny do siebie sposób. Wielokrotnie słyszałem o podobnych przypadkach od wielu prawników, którzy spotykali się z wykluczającymi się wzajemnie prawomocnymi orzeczeniami różnego rodzaju sądów, ale nawet i oni są zaskoczeni dwukrotnym prawomocnym rozstrzyganiem tej samej sprawy przez ten sam sąd w sposób wykluczający się wzajmnie.

Jak to możliwe aby w postępowaniu karnym usłyszeć dwa prawomocne wyroki, które funkcjonują do dnia dzisiejszego, ponieważ sądy odmówiły komentowania i odnoszenia się do tych wyroków wzajmnie, efektem czego do dnia dzisiejszego funkcjonują jako aktualne dwa prawomocne wyroki w których jeden mówi o winie, a drugi uniewinnia od zarzutów? W innym przypadku nawet nie dwa różne sądy, ale ten sam sąd zaprzeczał sobie i to w wyrokach wydanych tego samego dnia.

Zdarzało mi się na przykład pisać pozew o zapłatę w sądzie gdzie nie znałem się na prowadzeniu sprawy, więc przepisałem oba pozwy z przygotowanego szablonu różniącego się tylko tylko danymi pozwanego, który mi nie zapłacił. Szablony wskazywały podobną kwotę i podnosiły te same dowody w postaci umów, faktur, które to faktury różniły się datami kwotami tak naprawdę opis opis tych faktur był nawet taki sam tak samo wnioskował o nakazanie zapłaty z tego samego prostego powodu że umowa została wykonana, a zapłata nie nastąpiła.

Pamiętam że część tych pozwów które w życiu napisałem Pewnie kilka znalazło się w kupce rozpatrzonych pozytywnie a część negatywnie zdarzył się też jeden przypadek, który trafił na biurko w tym samym sądzie do tego samego sędziego w tym samym wydziale, który tego samego dnia rozpatrywał dwa moje prawie identyczne pozwy w ten sam dzień, a jeden rozpatrzył pozytywnie drugi negatywnie o czym to świadczy może o bałaganie, a może o kreatywności danego sędziego. Z powodu odwołania od jednego i drugiego wyroku sędzia musiał uzasadnić dlaczego podjął sprzeczne ze sobą decyzje i napisał bardzo wylewnie całkowicie sprzeczne uzasadnienia do tej samej sytuacji – powołując zresztą różne przepisy i odnosząc się do wybranych arbitralnie fragmentów treści samego pozwu i analogicznie wybranych fragmentów analogicznie lakonicznego sprzeciwu drugiej strony.

W innym przypadku to że działa przydział kwotowy do odrzuconych lub zaakceptowanych pozwów czy wniosków na zasadzie ruletki wynika również w postępowaniach skarbowych. Pamiętam przypadek gdy wraz z kolegą pisaliśmy o zwrot podatku. Napisaliśmy dwa wnioski o zwrot podatku ponieważ pracowaliśmy w tej samej firmie na tych samych stanowiskach Uznaliśmy że połączymy nasze pisma w postaci jednego szablonu który skierujemy do urzędów skarbowych. Uznaliśmy że jako młodzi ludzie połączymy połączymy nasze siły pisząc wniosek wspólnie, ale każdy we własnym imieniu.

Okazało się że napisaliśmy wniosek samodzielnie do tego samego Urzędu Skarbowego który rozpatrywał naszą pracę dla tego samego pracodawcy, w tym samym okresie podatkowym, z uwzględnieniem tego że zwrot dotyczył pracy w analogicznej roli, ponieważ wraz z kolegą byliśmy zatrudnieni na tym samym stanowisku. Ten sam Urząd Skarbowy rozpatrzył w tym samym czasie nasze wnioski rozpatrując jeden pozytywnie a drugi negatywnie. To już jest większy kłopot z punktu widzenia zaufania do państwa, ponieważ ja otrzymałem zwrot podatku mój kolega nie.

W związku aby sprawie nadać bieg formalny kolega zdecydował się oddać sprawę do sądu, aby zadecydował czy urząd skarbowy miał rację w mojej sprawie przyznając zwrot, czy też miał rację odmawiając mojemu koledze przyznania zwrotu podatku na tej samej podstawie. W toku tej sprawy kolega w z uzasadnienia wyroku sądowego dowiedział się jedynie tyle, ile urzędnik napisał do sądu, a sąd wklei w uzasadnienia wyroku – po raz pierwszy przekonując mnie iż sądy w tym kraju są jedynie zbyt często wyłącznie notariuszami urzędników.

Z mojego doświadczenia kopiują i wklejają uzasadnienia urzędów są tak naprawdę pewnego rodzaju asystentami w zakresie kopiuj/wklej dla urzędników i prokuratorów. Sądy obawiając się urzędów, albo konkretnie partii i jej kierownictwa, przejęcia kontrolę nad sądami, najczęściej nie tylko w sposób jawny bronią urzędników, ale wręcz wklejają bezmyślnie już zupełnie pisma urzędów, przez co system w Polsce postawiony jest na głowie względem systemów demokratycznych, w którym to sądy kontrolują administrację, a nie administracja sądownictwo.

Mając doświadczenie z kolejnych postępowań nabrałem przekonania i doświadczenia które jednoznacznie wskazuje iż w Polsce, szczególnie w efekcie reformy sądownictwa z 2015 r. to nie sądy kontrolują urzędników, ale urzędnicy kontrolują sądy, co w ramach polityki dobrej zmiany w sądownictwie przecież było celem i meritum tej zmiany, jaką rząd publicznie zadeklarował w znanej wypowiedzi ministra sprawiedliwości, który przekonywał iż każda władza musi mieć własne sądy, a więc nie ma niczego dziwnego iż również ta władza takich chce sobie ustanowić.

Od tego czasu wspominam postępowanie administracyjne, w którym podważałem decyzję pewnego urzędu w którym wskazywał iż została podjęta błędnie. Sąd przekonywał przeciwnie opierając swój wyrok na konkretnych dokumentów zawierających konkretną umowę, a także konkretne postanowienia tej umowy, podpierając się konkretnymi paragrafami tej umowy. Sąd twierdził dokładnie to co urząd, popełniając te same błędy ortograficzne, co bardzo mnie zdziwiło.

W uzasadnieniu orzeczenia sądowego Warszawski Sąd Administracji popełniał nie tylko merytorycznie te same błędy co urzędnik, ale nawet popełniał te same błędy syntaktyczne pojawiające się w samej treści stanowiska urzędu. Bezmyślność sądu w tej sprawie sięgała już nawet zenitu, albowiem sąd powołując się na umowę w uzasadnieniu swojego uzasadnienia, nie zwrócił uwagi na to że w aktach sprawy nikt umowy w ogóle sądowi nie pokazał. Umowy na którą powołał się sąd nie było po prostu a w aktach sprawy, co oznacza iż sąd nawet w całym swoim składzie bez żadnych ogródek ustanowił się notariuszem jednego urzędnika.

Tym bardziej nieszczęśliwie w tym przypadku, również dla opinii publicznej iż urzędnik, którego postanowienie sąd przekopiował to uzasadnienia, komentowała Gazeta Prawna, która dzięki mojej uprzejmości miała dostęp do całości akt tego postępowania i zdecydowała się w związku z powyższym na skomentowanie wyroku panelem ekspertów wypowiadających się do tej sprawy. Większość ekspertów powołana w znanej publikacji Gazety Prawnej dotyczącej tej sprawy uznało to za kompletnie absurdalne orzeczenie, mimo iż do dzisiaj obowiązuje ono w porządku prawnym jako orzeczenie prawomocne, a będące jedynie wklejką politycznego manifestu jednego urzędnika ówczesnego ministerstwa gospodarki.

To orzeczenie nie tylko odbiło się na moim zaufaniu do państwa, ale odbija się zresztą szerokim echem wśród przedsiębiorców w wielu mediach i do dzisiaj jest komentowane. Wielu właścicieli przedsiębiorstw słusznie zrozumiało na podstawie tego orzeczenia stopień zagrożenia i w osobistych rozmowach potwierdzili mi iż czują się zwyczajnie zagrożeni, jeśli takie orzeczenie funkcjonuje do dzisiaj w obrocie gospodarczym, jest cytowane w postępowaniach sądowych, a zasadniczo w opinii wielu ekspertów podważa istotę własności prywatnej w ogóle.

Jeśli tak bolszewickie rozstrzygnięcie jest prawomocnym wyrokiem sądu, to nie tylko ja mam prawo obawiać się o prowadzenie działalności gospodarczej i zawodowej, ale mamy prawo obawiać się o swoje majątki bo zagrożona jest koncepcja własności prywatnej jako taka w ogóle. Nikt nie możemy prowadzić biznesu w tym kraju i wiem że takie biznesy dzisiaj masowo są wyprowadzane z Polski, o czym zresztą od 2015 r. mówią praktycznie wszystkie media, powołując setki ekspertów, byłych ministrów od lewicy po liberałów, którzy oceniając zmiany od 2015 r. wskazują zagrożenia spadku inwestycji krajowych i zagranicznych wręcz na skalę krajową.