instagram

Czy warto pracować dla IAI

Znalazłem ostatnio ciekawą perełkę w oficjalnym tekście zaproszenia do pracy w IAI S.A., z którą postanowiłem rozprawić się w sądzie, a następnie w szerszym komentarzu mającym na celu krytykę umowy, byćmoże uzmysłowienie pewnego ryzyka zainteresowanym ofertą dostaw oprogramowania lub realizacji prac na rzecz tej spółki.

“Firmy w 21 wieku są po to dbać o znacznie więcej: aby dbać o środowisko naturalne, edukację czy rodziny pracowników”.

To prawda, ale czy faktycznie szumne zapowiedzi pokrywają się z praktyką funkcjonowania każdej firmy? Do napisania bardziej szczegółowego wpisu zachęca mnie powyższa wypowiedź Pawła Fornalskiego, który przedstawia prowadzoną przez siebie firmę, jako opartą na kręgosłupie etycznym i głęboko zatroskaną tak o dobro środowiska, jak i pracowników tej firmy. Na stronie internetowej IAI znajdziemy rozwinięcie myśli, wedle której firma płaci za każdą pracę zrealizowaną na jej rzecz.

“Otrzymasz wynagrodzenie za każdą godzinę pracy, również tą w której usuwasz nieprzewidziany wcześniej bug. Znamy realia tworzenia programów na wylot i wiemy, że nie wszystko da się przewidzieć od razu, więc nie oczekujemy że zrealizujesz swoje zadania na wczoraj i będziesz pracował za darmo nad dopracowywaniem programu, tylko dlatego że wyceniając go o czymś nie pomyślałeś.” *

Ponieważ, przeciwnie do powyższego, na skutek przerwanej współpracy IAI S.A. wytoczyła mi proces o zwrot wypłaconych wynagrodzeń wskazując rzekome błędy w realizacji umowy i domagając się zwrotu już wypłaconych wynagrodzeń, zdecydowałem się bronić profesjonalizmu swojej firmy i ostatecznie wygrałem przed sądem. Zainteresowanych informuję iż ostatecznie sąd odrzucił roszczenia IAI S.A. o zwrot sumy wynagrodzeń, jakich IAI dochodziła ode mnie przez lata, a nadto sąd obciążył IAI S.A. kosztami prowadzonej sprawy.

Aktualizacja: IAI zagroziła nowym postępowaniem sądowym wycofałem poprzednią treść artykułu do czasu uzyskania pisemnego uzasadnienia prawomocnego wyroku. Poprzednia treść zawiera opis przebiegu sprawy, który zgodnie z żądaniem wstrzymuję do czasu uzyskania pisemnego uzasadnienia wyroku. Poprzednia treść oczywiście dostępna jest na stronach innych osób, które udostępniły całość artykułu ujawniającego kulisy tego sporu. Po uzyskaniu pisemnego uzasadnienia postaram się w wolnym czasie posługiwać się dokumentami sądowymi ze sprawy, aby nie było wątpliwości iż niniejsza historia, wszystkie osoby i zdarzenia – są autentyczne.

Dla zainteresowanych przytaczam jeszcze artykuł swojego wspólnika, który skopiował treść mojego artykułu i zdecydował się opisać sprawę może bardziej otwarcie, a także wypunktować sposoby zabezpieczenia, jakie mogą się przydać w kontaktach z tą spółką:

– Przeczytaj: Czy warto pracować dla IAI – artykuł na medium.com opublikowany przez mojego wspólnika na podstawie zredagowanego tekstu usuniętego z mojego bloga

* Fragment z publicznej wypowiedzi prezesa IAI S.A. zaczerpnięto z profilu internetowego, jaki umieścił na portalu społecznościowym Facebook.

* Fragment ze strony Co oferuje IAI i dlaczego warto dla nas pracować? Źródło strona internetowa IAI S.A. http://www.idosell.com/pl/corp/jobs/about/ wersja z 2016-12-06

Pierwszego czerwca 2020 jeszcze było Idosell Booking, a potem już IdoBooking. Czekaliśmy zatem jakieś cztery pięć lat aby kierownictwo zaczęło słuchać o zmianie nazwy, która wówczas była proponowana ale odrzucona jako niewłaściwa w czasie realizowanej umowy. Oczywiście jak się okazało nazwa była bardzo właściwa, a już na pewno była właściwa zwyczajnie – tak jak zwyczajnie wybrana ówcześnie nazwa “IdoSell Booking” była niewłaściwa od początku i w uszach ludzi którzy z językiem mają na codzień do czynienia – brzmiała nawet kuriozalnie.

Podchwytuje ten temat tylko dlatego że ktoś tą kuriozalną nazwę przecież zatwierdzał wcześniej. Zatwierdzali ją ludzie, którzy na sprawie zeznawali jako specjaliści językowi i wskazywali liczne błędy w tłumaczeniach, na których ja nawet nie musiałem się znać. To oni się znali, ale ewidentnie nie na tyle dobrze żeby wskazać zarządowi IAI, że wprowadzają na rynek śmieszną nazwę. Taki “Dick Black” (czy obecnie modnie się mówi: “friend indeeck”) branży e-commerce.

Nie rozymiem jak ludzie którzy wprowadzali zarząd w tak wielki błąd mieliby przed sądem oceniać czyjeś tłumaczenia jako niewłaściwe :-)