Dlaczego mieszkania są takie drogie
Wkrótce może okazać się że posiadanie domu (lub mieszkania) w największych miastach będzie kosztować milion dolarów, podczas gdy pokrycie jednej jego ściany telewizorem będzie kosztować sto dolarów.
Zakup mieszkania, opieka zdrowotna oraz usługi edukacji stają się coraz droższe, podczas gdy wszystko inne staje się coraz tańsze ponieważ w przypadku pewnych kategorii państwo prowadzi świadczenia, reguluje dostęp do zawodu albo certyfikuje produkcję. Analogicznie państwo reguluje dostępność gruntów i prawa do budowy, podobnie jak i trzyma monopol na świadczenie większości usług medycznych lub certyfikację urządzeń medycznych. Państwo utrzymuje monopol na akredytacje nauczycieli i wykładowców, prywatnych uczelni, a także uniwersytety finansowane z budżetu.
Cele, jakimi kierowało się pokolenie X dotyczące deregulacji, wszystkich możliwych obszarów aktywności nie zostały całkowicie zrealizowane. Osiągnięcie tych celów nigdy nie było zresztą możliwe, ani precyzyjnie określone, jednakże po czasie widzimy jak na dłoni że zaangażowanie państwa w rozmaite regulacje, pozwolenia i certyfikacje – skutkuje po czasie dramatycznym wzrostem cen w najbardziej regulowanych sektorach gospodarki, co było przewidywaniem również naszego pokolenia. Dzisiaj ta oczywista przyczyna jest bardzo rzadko przytaczana, a za dramatyczny wzrost cen obarcza się powszechniej sektor prywatny – pomijając kompletnie że wzrosty cen nastąpiły w sektorach najbardziej zdominowanych przez jakąś formę.
Państwo z przyjemnością odpowiada na te oczekiwania społeczne, zwiększając swoje zaangażowanie w regulowanie rynku, nawet świadczenie usług i państwowe programy, a nawet w preferencyjne finansowanie określonych branż które kontroluje (państwowe finansowanie służby zdrowia, państwowe dopłaty do kredytów, finansowanie państwowych uniwersytetów). Wszędzie tam, gdzie pojawia się interwencja państwa, ceny od razu rosną jak na drożdżach, co obserwujemy obecnie na przykład na rynku mieszkań, ale na przestrzeni dekad obserwujemy również w cenach usług zdrowotnych i edukacyjnych. Na skutek tych wzrostów cenowych, pojawia się jeszcze większa presja społeczna na interwencję państwa w celu polepszenia dostępności w regulowanych branżach. W ten sposób nakręca się spirala cenowa, przed którą moje pokolenie ostrzegało, a którą to powszechnie obserwujemy.
Żeby wyjść z tego programu trzeba najpierw zauważyć regułę prawidłowości powiązania pomiędzy państwowym interwencjonizmem, a wzrostem cen – zamiast atakować poszczególne podmioty lub skupiać się na pojedynczych nadużyciach, które również występują powszechnie w sektorze prywatnym, choć nie są w ogóle regułą. Wszędzie gdzie pojawia się państwowa regulacja lub monopol tam pojawia się niedobór i drożyzna. Jak zdamy sobie sprawę z tej prawidłowości, to trzeba zastanowić się na nowo nad rozwiązaniem.