instagram

Gdzie szukać miejsc wolnych od spinki

Jest jeden motyw, który w Polsce jest jakby widoczny bardziej, ale tak naprawdę nie jest jedynie polskim wymysłem. Podobno zawiść, chciwość i obłuda to narodowe cechy Polaków, ale nie tylko. Ja najbardziej interesuję się zawiścią, czyli po prostu tak zwaną Polską spinką (nowe słowo, którego mnie nauczono).

Spinka nie jest wcale jedynie Polska, ale rzeczywiście coś o czym się zapomina to jak bardzo spinka dominuje życie Polaków, nawet obosiecznie. Spinka ma dwie strony. Jest sąsiad z lepszym samochodem i sąsiad który się z tego powodu spina. Jest sąsiad z gorszym samochodem, który się nie spina, i ten który ma lepszy samochód, a który obawia się spinki sąsiada z tym gorszym… ;-)

Samochód to jeszcze prosta sprawa, ponieważ to ważny relikt polskiej kultury i jakby najmniej dyskusyjny. Są też starsze spinki: o sąsiada z lepiej ubraną kobietą oraz te nowsze spinki: o sąsiada z lepszą pracą. Są też zupełne nowinki w świecie spinek takich jak o sąsiada z lepszym lifestyle (z uśmiechem do pracy, z deską surfingową na dachu, z młodą, piękną i inteligentną kobietą).

Są również w końcu również i te spinki sezonowe: sąsiad na lepszych wakacjach, sąsiad w lepszym towarzystwie, sąsiad z lepszą opalenizną. Najgorzej mają Ci którzy nie narzekają na pracę, jeżdżą autem z przypiętym rowerem, których zawsze opalone kobiety noszą kuszące krótkie spódniczki. Tacy ludzie bardzo mocno pokazują swoje pochodzenie w ten czy w inny sposób stojąc w kontraście do pozostałych i o tym kontraście właśnie myślę.

Teraz co ciekawe ta Polska spinka bierze się z tego że w Polsce generalnie nie ma systemu klasowego, tj. ludzie wykształceni, inteligentni, o określonym światopoglądzie, pochodzeniu, subkulturze, lub inaczej, generalnie mają okazję spotkać się z ludźmi o innym tle w tych samych klubach, barach i restauracjach. Powoli wchodzimy w świat gdzie to się zmienia, ale nie odbędzie się to prostym wymogiem co do typu obuwia lub nakrycia głowy.

Dobre miejsca znajdują się w ściśle określonych lokalizacjach i każdy ma prawo, a przede wszystkim okazję tam bywać. Powodów do okolicznościowych spinek jest tym więcej. Miejsca pracy wcale nie wyglądają lepiej, ponieważ popularnie uważa się że stanowiska piastują ludzie bez określonego wykształcenia, przygotowania lub doświadczenia, ale przypadku. Nie jest to jednak o polityce, tym się nie zajmuję, a problem jest szerszy.

Trochę lepiej wygląda sytuacja z miejscem zamieszkania. Są dzielnice, które bardzo jasno definiują pochodzenie mieszkańców za pomocą waluty, inne idą jeszcze trochę dalej i definiują: za pomocą ogrodzenia, karty chipowej, tudzież zwykłego klucza. Ludzie płacący czynsz o podobnej wysokości, których stać na podobny poziom rat hipotecznych mają mniejszą spinkę, ponieważ nie czują się tak między sobą wyobcowani przynajmniej w jednym aspekcie.

Generalnie jednak w Polsce nie było od dawna i nie ma obecnie tradycji: miejsc, szkół i stanowisk które jasno oddzielałyby ludzi o określonym pochodzeniu od pozostałych, a co gorsza nawet stanowiska polityczne nie są w tym kraju żadnym wyjątkiem. Potrzeba klasowości w sensie współnależności do pewnej grupy społecznej jest bardzo w Polsce zatarta w tych wszystkich kontekstach, co tak naprawdę jest powodem powszechności “spinki”.

Elitarne pozostają jedynie zainteresowania. Kluby organizujące ludzi o wspólnych zainteresowaniach generalnie jako jedne z niewielu realizują w pełni ideę społeczeństwa klasowego. Można dostać się do nich niezależnie od rodziny z jakiej się pochodzi, ale nie niezależnie od pochodzenia w sensie społecznym.

Nie jest tak że w Polsce niszczy się “inność”, “lepszość”, choć wiele osób jest totalnie sparaliżowanych stojąc po jednej lub po drugiej stronie spinki w jej typowych kontekstach. Jeżeli odczuwasz na sobie presję “spinki” to prawdopodobnie jesteś w niewłaściwym klubie, osiedlu lub towarzystwie.

Możesz umieścić się w jeszcze gorszym miejscu, jeżeli spróbujesz dostosowywać otoczenie do swojej własnej klasy. Możesz równać do niższego poziomu, albo ciągnąć w górę, czymkolwiek klasa w której jesteś dla Ciebie jest. Zawsze jednak odniesiesz porażkę, zostaniesz nazwany głupcem, bucem lub wręcz mądralą.

Nie da się wyciągnąć kogoś do swojej klasy, ponieważ ona jest nabyta z pochodzenia, a nie z lekcji lub znajomości. Widziałem wiele osób które aspirowało do czegoś lub równało towarzystwo wokół siebie. Za każdym razem odnosząc tą samą porażkę: zarówno wewnętrzną, jak również jakże mocno publiczną ;-) Sam również nie raz się naciąłem próbując.

Dlatego właśnie brakuje nam klas w społeczeństwie. Gdybyśmy wrócili do pewnego podziału (niekoniecznie nawet takiego tradycyjnie jednowymiarowego) to moglibyśmy od razu podarować sobie wiele porównań, spinek i porażek i po prostu nie zmuszać ludzi do zachowań, w których nie zostali wychowani, ani ich nie rozumieją.

Podziały klasowe istnieją w wielu rozwiniętych krajach. Mamy klasę niższą, średnią, wyższą. Albo klasę robotniczą, kierowiczną, jakąś intelektualną. Można dzielić i wymiarować w nieskończoność. Istnieje ogromna “spinka” pomiędzy klasami, ale jest ona odpersonalizowana. Ludzie podpatrują i krytykują klasy, ale nie siebie nawzajem osobiście.

Kiedyś nie widziałem tego w ten sposób do momentu gdy nie spotkałem na swojej drodze kobiety, która odrzuciła mnie z powodu tego że według niej byliśmy z “innych warstw społecznych”. Próbowałem przekonać ją że to anachronizm, ale nie udało mi się. Dzisiaj wiem że miała rację, choć kiedyś myślałem inaczej myśląc że chodzi o geografię (miasto, wieś).

Ludzie zorganizowani w klubach zainteresować mają wspólne pochodzenie: mówią podobnie, ubierają się podobnie, podobnie żartują. W większości chyba mają uprzedzeń wobec siebie, zbędnej zawiści, wręcz w jakiś sposób identyfikują się ze sobą i to ludzi zbliża. Jeżeli znajdziesz swoją społeczność to “spinka” zamienia się w “naszość”.