instagram

Odgrzewana rewolucja, czyli wielki powrót Wilczka

Rząd przyjął założenia nowej ustawy regulującej prawo działalności gospodarczej. Przywracają one słynną zasadę z tzw. ustawy Wilczka – „co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone”, a także śmiało rozszerzają wachlarz praw przedsiębiorców.

Gdy sekretarz KC PZPR Stanisław Kania bawił w rezydencji przyszłego ministra przemysłu PRL Mieczysława Wilczka, zapytał go, jak spędza wieczory. – Dymam socjalizm – odpowiedział Wilczek. Kania zapytał go więc, co robi, jak mu się znudzi. – Siadam po drugiej stronie stołu i dalej dymam socjalizm – rzucił.

Gdy parę lat później premier PRL Mieczysław Rakowski powołał wywrotowca Wilczka do rządu, ten w 1988 roku przeforsował ustawę o działalności gospodarczej, która de facto zakończyła socjalizm w polskiej gospodarce. Jej naczelną zasadą było: „co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone”. Miliony Polaków mogły odtąd bez przeszkód założyć i prowadzić swój prywatny biznes. To była prawdziwa rewolucja. Od tego czasu prawo działalności gospodarczej obrosło dobudówkami, mchem i chwastami, a czysty liberalizm skończył się wraz z epoką Wilczka. Obecnie Polska znajduje się na 42. miejscu na świecie w rankingu wolności gospodarczej The Heritage Foundation. Wyprzedzają nas nawet państwa Trzeciego Świata. Teraz ma się to zmienić.

Konstytucja przedsiębiorców

12 maja rząd przyjął założenia do nowego Prawa działalności gospodarczej, które ma zastąpić Ustawę o swobodzie działalności gospodarczej, która obowiązuje od jedenastu lat. Będzie to „konstytucja” przedsiębiorców, która ma chronić ich prawa w stosunkach z administracją państwa. O pomyśle mówiła w swoim exposé premier Ewa Kopacz, a projekt jest pilotowany przez wicepremiera i ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego. Rząd chce przekuć przyjęte właśnie założenia w konkretne paragrafy i przepchnąć ustawę przez parlament jeszcze w tej kadencji. Wiadomo, przed jesiennymi wyborami.

Nowa ustawa to potężne przedsięwzięcie. Będzie dotykała 3,95 mln podmiotów, ok. 27 tys. organów administracji i ok. 40 instytucji kontrolujących. Wstępny projekt założeń został poddany konsultacjom społecznym jeszcze w grudniu zeszłego roku. Wypowiedziały się m.in. związki zawodowe i organizacje pracodawców. Równocześnie projekt poddano uzgodnieniom z pozostałymi ministerstwami i innymi urzędami. Dotychczas nie odbyła się jednak dyskusja na ten temat na forum publicznym. A dyskutować jest o czym. Bo wolność jednych nie powinna ograniczać praw drugich.
Powrót Wilczka, przyjazna interpretacja i domniemanie uczciwości
Najważniejszy punkt założeń ustawy to powrót do zakurzonej już nieco zasady: „co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone”. Ale to tylko na dobry początek. Wprowadzona została również zasada przyjaznej interpretacji przepisów. Jeśli pojawią się wątpliwości interpretacyjne, organy administracji publicznej nie będą mogły pogorszyć sytuacji przedsiębiorcy. Projekt przewiduje także domniemanie uczciwości. Wątpliwości dotyczące faktów będą rozstrzygane na korzyść przedsiębiorcy. A więc jeśli nie da się ustalić na bazie dostępnych informacji, czy przedsiębiorca działa zgodnie z prawem, przyjmuje się, że tak właśnie jest. Do założeń wpisano także zasadę proporcjonalności, która zmusi organy administracji do stosowania środków współmiernych do celu. Chodzi o to, żeby działania władz nie były zbyt uciążliwe.
Spośród wielu innych smaczków na szczególną uwagę zwraca wprowadzenie mediacji pomiędzy organami administracji i przedsiębiorcami, a także wpisanie do założeń „rozsądnych terminów” na wywiązywanie się z obowiązków dla przedsiębiorców. Złagodzono również przepisy dotyczące kontroli firm. I tu niektórzy kręcą nosem.