instagram

Reforma sądownictwa

Ostatnio wiele mówi się o reformie sądownictwa, wskazując problemy, a także korzyści niezależnych sądów. Sądy nie są święte, bo przecież nie dalej niż minutę temu czytam pisma z zeszłego tygodnia. Jakiś sąd informuje mnie o jakieś rozprawie w sprawie jakiegoś spadku, ale nie ja jestem adresatem. Ktoś gdzieś czeka pewnie na to zawiadomienie i za rok, może za dwa dowie się jakie było rozstrzygnięcie sądu zgodnie z pouczeniem: fakty pominięte podczas rozprawy nie podlegają rozpoznaniu przez sąd.

Ktoś nie przytoczy tych faktów, bo nie będzie po prostu ich na rozprawie. Jeżeli nawet odeślę, nie zdążą przed terminem rozprawy. Całe życie będą zastanawiać się jak mogło do tego dojść… Błąd sądu będzie skutkował w tym przypadku wydłużeniem sprawy, o ile strony będą miały sprawną reprezentację. Jednak nawet sprawna reprezentacja nie gwarantuje uniknięcia błędów, a zatem sprawnego procedowania. Sam wielokrotnie doświadczyłem karygodnych błędów sądowych, które wydłużały postępowania o rok lub dwa, zanim były korygowane przez kolejne instancje zmieniające niekorzystne wyroki.

Przykładów idiotycznych wyroków, w sprawach, w których tylko sam uczestniczyłem – można by mnożyć na dziesiątki, ale przypomnę tylko przykłady procesowania skomplikowanej sprawy gospodarczej, w zakresie umowy cywilnej, którą przekazano i rozpatrywano przed sądem rodzinnym (Sąd w Warszawie, III CPS 824 17). Nie wchodząc nawet w szczegóły nawet tylko tej sprawy dla każdego powinno być w miarę oczywiste, że nawet w wydziale cywilnym trudno znaleźć specjalistę w zakresie konfliktów na tle świadczenia złożonych usług elektronicznych, ale tym bardziej wiadomo niemal z całkowitą pewnością że sąd w specjalizacji ds. nieletnych i rodzinnych – nie rozpatrzy jej obiektywnie.

Niedawno miałem okazję obserwować inny paradoks polskiego sądownictwa. Wstępując w miejsce strony powodowej w kilkudziesięciu sprawach sądowych. Przedstawiając pismo o zmianie strony powodowej otrzymałem od sądów w kilku miastach, w tym sądu Rejonowego Szczecin – Centrum następujące odpowiedzi w takich samych sprawach (różniły się jedynie numerami sygnatur) na to samo pismo (ponownie, ta sama treść, różne sygnatury): “brak możliwości wstąpienia w miejsce strony powodowej z uwagi na uproszczony tryb postępowania”, “brak możliwości zmiany powoda z uwagi na brak odpowiedniego instrumentu w polskim prawie”, “zapytanie o doprecyzowanie czy chodzi o interwencję uboczną lub inną”, w końcu: “akceptacja wniosku o zmianę powoda wraz z zapytaniem pozwanego o zgodę”. Kompletnie różne odpowiedzi na to samo pismo w takich samych sprawach wskazuje na kompletną uznaniowość poszczególnych sędziów, nawet w ramach tego samego sądu.

Ludzie błędnie myślą, że wszystkie “niesprawiedliwości” rozwiążą politycy. Wiele osób postuluje zmianę polegającą na wskazaniu “kogoś” kto będzie “rządził” sądownictwem. Myślenie o tyle szkodliwe, co przeciwskuteczne, ponieważ nikt nie jest w stanie jednoosobowo usunąć wszystkich błędów sądownictwa “na telefon”. Nawet najlepszy minister będzie w stanie co najwyżej wpływać i korygować orzeczenia sądów jedynie w medialnych sprawach, ale kosztem wszystkich innych spraw przeciętnego człowieka, którego sprawa nie zasłuży na zainteresowanie mediów. Tymczasem rozwiązaniem problemu przewlekłości i nadużyć w sądach jest to, o co postuluję od lat: odpowiedzialność za błędy, ubezpieczenia od odpowiedzialności, a nie upolitycznienie sądów.

W jaki sposób politycy będą oddziaływać na postępowania sądowe? Przykładowo, władza krytykowała wypłacenie odszkodowania skazanemu przestępcy, który w innej swojej sprawie skarżył się na uzasadnioną przewlekłość postępowania. Sąd przyznał oczywiście zasadne odszkodowanie, bo nawet przestępcy mają prawo do procedowania innych spraw w rozsądnym terminie, tym bardziej jeśli zostają uniewinnieni od oskarżenia popełnienia innych czynów niż te, za które zostali skazani. Interes sprawiedliwości różni się jednak znacznie od interesu politycznego, który w imię pobieżnie pojmowanej “sprawiedliwości społecznej” nigdy na takie odszkodowanie by nie pozwolił. Stopniowo, politycy o nawet najczystszych intencjach zamieniać będą zwykłą sprawiedliwość na sprawiedliwość społeczną, która jest zaprzeczeniem tej pierwszej.

Sędzia nie potrzebuje ministra Ziobry na telefonie, który będzie przekazywał instrukcje i karał za rzekome “naruszenia moralności” poszczególnych sądów. Sędzia potrzebuje informacji że błędy państwa, w tym również błędy sądu, skutkować będą wysokim odszkodowaniem na rzecz poszkodowanego obywatela. Wystarczająco wysokie odszkodowania za błędy rządzących (tak w partii, jak i w sądach) działają znacznie bardziej motywująco na jakość każdej władzy. Przykładowo, w zakresie naprawienia przewlekłości postępowań, wystarczyłaby prosta ustawa pozwalająca poszkodowanemu uzyskać minimum dwieście pięćdziesiąt tysięcy odszkodowania z budżetu sądu za każe przewlekłe postępowanie trwające ponad 3 lata.

Prosta zmiana w ustawie w zupełności wystarczyłaby do bardzo naprawienia problemu przewlekłości postępowań sądowych, choć oczywiście w zakresie finansowym za wszelkie odszkodowania ostatecznie zapłaciłoby społeczeństwo. W świetle odszkodowań konieczność usprawnienia samego procesu zarządzania sądami została by wymuszona odszkodowaniami. Niewątpliwe sądy mają problem z zarządzaniem samymi projektami prowadzonych spraw sądowych, o czym świadczy brak digitalizacji procesu oraz rosnąca liczba pomyłek podczas zarządzania logistyką samymi aktami sądowymi. Obecnie brakuje nawet systemu numerowania akt sądowych, w trakcie prowadzenia spraw dochodzi do wielokrotnego nadawania nowych sygnatur tej samej sprawie, bo powoduje zamieszanie po stronie uczestników procesów, jak i samych sądów.

Sprawne zarządzanie wymierzaniem sprawiedliwości powinno rozporzącząć się od wprowadzenia jednolitego systemu zarządzania projektami spraw sądowych, połączonym z systemem zarządzania obciążeniem pracy sędziego i powszechnym dostępem stron do systemu.