instagram

Tak Kaczyński chce wymienić społeczne elity

Ujawniona przez media skala produkcji PiS-owskich milionerów, uwłaszczających się na publicznych pieniądzach – i szerzej, milionerów wywodzących się z różnych środowisk rządzącej prawicy, a także z tej części polskiego Kościoła, która z rządzącą prawicą się związała – jednoznacznie pokazuje, że nie jest to „patologia” czy „wypadek przy pracy”.

Kaczyński od zawsze chciał tę „chaotyczną zbieraninę” zastąpić jednolitym zaciągiem kadrowym. Ludźmi sobie podległymi, z legitymacją własnej partii, którzy mieliby w ten sposób „wybudowaną” lojalność wobec niego osobiście. Od sześciu lat ma taką możliwość i to właśnie robi.

Wrzesień 2020 r. Wicerzecznik PiS Radosław Fogiel przepytywany jest w RMF FM, dlaczego w spółkach skarbu państwa jest tyle osób związanych z obozem władzy, a wielu z nich nie ma odpowiednich kwalifikacji. I dlaczego jest w nich tak mało niezależnych ekspertów.

– “Z podobnym problemem mierzyliśmy się, kiedy sprawowaliśmy władzę w latach 2005-07. Wtedy poszliśmy w kierunku bardzo eksperckim właśnie otwartych konkursów, jeśli chodzi o rady nadzorcze. Trafiali tam eksperci z rynku, trafiały osoby z tytułami naukowymi, z SGH, z innych uczelni. No i problem okazał się taki, że ich sposób myślenia o gospodarce, o zarządzaniu był zupełnie sprzeczny z tym, co Prawo i Sprawiedliwość ma w swoim programie” – odpowiada szczerze Fogiel.

– Prawdziwych elit nie da się centralnie ustanowić. Wierzę w talenty ludzkie, a te zawsze pojawiają się niezależnie od władzy…” “Tenisistów jest wielu, a Świątek jedna. Żeby być mistrzem świata, trzeba wygrać. Organizator zawodów w tym nie pomoże. Zabieg władzy polegający na tworzeniu nowych elit na własną modłę jest absurdalny. W tym celu bardzo zdrożnie posługuje się ludzką słabością, brakiem wykształcenia, emocjami, strachem, tym wszystkim, co narasta w człowieku z biedy, z poczucia odosobnienia, braku troski.” – mówi Marek Kondrad w wywiadzie dla Newsweek