instagram

Trollerka

Trollerka na pewno dobrze świadczy o potencjale sieci społecznościowej w zakresie angażowania ludzi w zupełnie nieistotne kwestie. Pokazuje jak bardzo sieci społecznościowe przystają do ogólnej definicji mediów, jakich większość potrzebuje. Jednocześnie sieć przeraża (mnie) za każdym razem, kiedy staję na moment, oglądam się za siebie i widzę jak długa jest lista „gapiów”, którzy starają się śledzić niemalże każdy mój ruch, nawet, jeżeli brałem ich pod uwagę robiąc ten ruch w pierwszej kolejności. To nie jest jednak zjawisko nowe, a jedynie w pewnym stopniu zaostrzone przez dostępność takich mediów, w których możemy sami uczestniczyć. Przerażam się wiedząc, że wśród większości, która szuka tematu do prostej rozmowy albo bezpłatnej rozrywki zdarzają się i tacy, których motywacja jest mniej niewinna. Ludzie, o których tutaj piszę poniżej to trolle, które żerują poza forami dyskusyjnymi, żywiąc się informacjami i handlując nimi jak wirtualną walutą w świecie gier. Trolle według skandynawskiej definicji: stwory bardzo brzydkie, złośliwe i mało inteligentne, przypominające człowieka, najczęściej wyrządzające ludziom krzywdę.

Sam obserwuję swoje zdziwienie i zauważyłem, że świadomość nadmiernego zainteresowania prowadzi u mnie do pewnego rodzaju lęku. Nie chodzi o taki lęk przed grupą ludzi, którzy używają sieci społecznościowych jak nowoczesnej telewizji, ale naprawdę przeraża mnie zainteresowanie tych pojedynczych osób. Ludzie są szczerze zainteresowani tym jak spędzam czas, co robię i dlaczego. Nie mówię tutaj o anonimowej grupie ludzi. To są konkretni ludzie stojący czasami na moje drodze. Konkretni ludzie, którzy oczekują odpowiedzi na pytania, których nie powinni zadawać, i które nie są w ogóle ich sprawą. Co innego przypadkowy znajomy na jakiejś konferencji, co innego przypadkowy policjant, przypadkowy urzędnik pytający o prywatne rzeczy bez powiązania z żadną sprawą, a nawet z zakresem (z życia wzięte). Mam nadzieję, że na drodze nie stanie nigdy żaden „Brejwik”, ale na szczęście mam nadzieję nigdy pewnego poziomu nie osiągnąć. Przerażające jest to, że trollem może być każdy, bo nie łatwo poznać ich po wyglądzie, a im dalej w las, tym więcej trolli na drodze.

Sama ciekawość ludzi nie jest jeszcze przerażająca. Ani medium, bo rzecz dzieje się w różnych miejscach. Właściwie to dziwne pytanie ni z gruszki ni z pietruszki zadane na poważnie przez nieznajomą osobę na krótko rozśmiesza, ale tylko na moment. Potem nachodzi mnie pytanie: „a dlaczego w ogóle potencjalnie chciałbyś to wiedzieć?”. „Co Ciebie tak bardzo zaciekawiło w mojej osobie?” Tutaj oczywiście z grzeczności na dziwne pytania nieznajomych nie odpowiadam pytaniem na pytanie. Najczęściej zresztą zwyczajnie mam czasu żeby za każdym razem uzyskać odpowiedź, przynajmniej nie prawdziwą. Zamiast zatem próbować muszę zdać się na pewne wcześniejsze doświadczenia i po prostu odpowiedzieć „umiejętnie”. Otóż przerażające jest właściwie to, że te wcześniejsze doświadczenia mówią mi: pytania rzadko, kiedy bywają naiwne, a odpowiedzi są wykorzystywane wzdłuż linii najczęściej do wszystkich innych celów niż „do własnej informacji”… Zamiast tego odpowiedzi używane są przez trolli przebranych w przypadkowych ludzi w celu tworzenia leśnych legend. Jak zatem poznać leśnego trolla? Test jest bardzo prosty: troll próbuje od Ciebie wydobyć informację, którą na wstępie oceniasz, jako zupełnie jemu nieprzydatną, a po retrospekcji taką, z której użytek można zrobić jedynie, jeżeli niosąc ją innym.

W przeszłości może naiwnie uważałem, że taka frywolna ciekawość ludzi jest rzeczą pozytywną, jako pretekst może w ogóle jakiś interakcji między ludźmi w ogóle. Może sądziłem, że dobrze, że ludzie w ogóle czymś jeszcze się interesują. Sam wprawdzie nie jestem aż tak ciekawski, więc może tego dobrze nigdy nie analizowałem. Wierzyć nie wierzyć doświadczeniu, ciekawość jednych wobec drugich służy najczęściej pewnej grze społecznej w środowisku trolli. Może po prostu Ci pierwsi, którzy są aż tak zaciekawieni to Ci, którzy bardziej uzewnętrzniają najbardziej ludzką z natur: „co w mojej głowie to bardziej moje niż To, co Twoje w Twojej głowie”? Pisząc to podkreślam „najczęściej” w znaczeniu: nie zawsze. Mówiąc to są jednak i tacy, którzy tak rzeczywiście myślą i spędzają sporo godzin dziennie na sprawdzaniu, co jest zatem w mojej głowie… Może powiem coś niespójnego, może coś sprzecznego, a może przy kolejnej próbie nie wyślę trolla na drzewo. Sprawdzanie odbywa się najczęściej pod moją nieobecność, najczęściej na rzecz innych, najczęściej dla własnej korzyści. Dzieje się tak, ponieważ trollerka z definicji nie odbywa się na niekorzyść, tylko na przynętę.

Nie chciałbym jednak kończyć tego jakimś smutnym wnioskiem, bo nie jest jednak aż tak pesymistycznie. Właściwie nie sposób wspomnieć czegokolwiek o naszej naturze nie wspominając o przynajmniej o jednym paradoksie towarzyszącym niemal każdemu ludzkiemu zachowaniu. Takie paradoksy są śmieszne, prawda? Otóż jeden paradoks w takiej sytuacji, który widzę jest taki: Ci, którzy non stop sprawdzają innych po to żeby postawić swoją rację powyżej i błysnąć zupełnie nieistotnym słowem lub opinią, to Ci sami, którzy potrzebują przeciwwagi, porównania, czyjegoś stanowiska do porównania się. Trolle bardzo często porównują nie tyle fakty, co opinie i nie tyle porównują z prawdą, co porównują z innymi opiniami. Czasami porównanie wynika już z samego faktu, że dysponują pewną mniej lub bardziej bezużyteczną wiedzą, którą nie dysponują inni, zatem tworzą tym samym zarzucając swoją sieć na przynętę. Tworzą w ten sposób platformę handlową, na której są stroną oferującą. Żeby sprzedać trzeba jednak najpierw wytworzyć rynek i tworzenie rynku na informacje bezużyteczne zabiera trollom tyle samo czasu co zbieranie towaru na sprzedaż. Troll zawsze podpina się pod istniejący pomysł, dyskusję i próbuje coś z tego uszczknąć dla siebie paradoksalnie zaczynając od krytyki lub wręcz negacji pomysłu, dyskusji lub sytuacji.

Prawdziwe trolle dobrze potrafią wyczuć gdzie w lesie dzieje się akcja i atakują opinie i działania, które zabierają im rynek skupienia uwagi. Jeżeli zrobisz coś wartego uwagi, znajdzie się kilku trolli, którzy pójdą sprawdzić, o co się rozchodzi, zebrać trochę informacji, które upadły na podłogę i pod już gotowym zainteresowaniem sprzedać fragmenty lub jakieś podróbki niczym obwoźni handlarze drobinami muru berlińskiego. Jednocześnie, jako zadeklarowani uczestnicy rynku najchętniej nie sprzedawaliby jedynie fragmentów, ale całe elementy lub zagarnęli rynek dla siebie. Prawdziwe trolle najchętniej sprzedawałyby nie tyle pokruszone i zdefragmentowane kawałki, co całe bloki zainteresowania. Ale to nie jest możliwe, ponieważ nie są ludźmi, tylko trollami, a zainteresowanie nie wyrasta samo, zatem nawet jeżeli udałoby się podpalić las to zostaliby w zupełnie wyjałowionym miejscu. Chociaż mnie to bawi to, mam tyle przykładów, które mnie dotyczą, że nie wiedziałbym gdzie zacząć. Na pewno wiesz, o co mi chodzi, jeżeli sama podświadomość już podpowiada Tobie odpowiedź na pytanie:, Kto najczęściej stoi z wyciągniętym palcem i krzyczy: „zatrzymać złodzieja”? Ten, który zaraz obrobi wasze kieszenie. A może pamiętasz tych, którzy krytykowali innych krzycząc „oni już byli!”? Ci sami przyszli i zrobili to, co ich poprzednicy. Zatem jak ktoś pyta o cokolwiek niespodziewanego w danej sytuacji to ja podświadomie boję się odpowiedzieć, bo cokolwiek pokażę będzie wskazywane przez innych palcem i na pewno będzie towarzyszył temu jakiś krytyczny okrzyk wydobywający się z trolla, który nie może znieść że nie stoi na moim miejscu i cokolwiek mówi innym to tak naprawdę mówi do Ciebie: „przesuń się Pan” :-)

Na marginesie: ktokolwiek zauważy, że aby śledzić najpierw trzeba udostępniać będzie miał rację. Jednocześnie warto zauważyć, że w udostępnianiu i dziwieniu się tłumowi gapiów wbrew pozorom nie ma sprzeczności, co jest tematem na inny post. Ten temat pominę mówiąc jedynie, że taki post nigdy nie powstanie.