instagram

Czy warto

Ludzie nadal zastanawiają się czy warto walczyć o sprawy, obok których większość osób przechodzi obojętnie, chociaż dziwi mnie że jest to dylemat – podobnie jak dylematem nie jest czy być zdrowym, mądrym i młodym. Oczywiście że nie warto być obojętnym i oczywiście że naszego życia nie można sprowadzać tylko do bycia zdrowym, mądrym i młodym, bo oczekuje się od niego wiele więcej i wiele więcej sami od niego potrzebujemy.

Pytanie bierze się z braku zrozumienia ludzi, których zdrowie, nazwisko albo wolność są zagrożona. To czego niewiele osób rozumie to że rzadko ktoś walczy z chorobą, wybierając walkę o zdrowie. Najczęściej walczymy o zdrowie, bo urodziliśmy się zdrowi. Analogicznie uważamy, że urodziliśmy się wolni i jeśli walczymy o wolność, to tylko w sytuacji gdy jest zagrożona. Życie nie może sprowadzać się do zaspokajania naszych potrzeb, bo jesteśmy istotami społecznymi i oprócz bycia zdrowym, mądrym i młodym to równie mocno, a może nawet i mocniej potrzebujemy być jeszcze spełnieni i szczęśliwi.

Oczywiście wiele osób uważa, że takie lub inne zachowanie będące pewną formą poświęcania samego sprowadza na nas takie lub inne zagrożenia. Często jest to prawda w tym sensie że wszystko co nas spotyka ma swoją przyczynę, w tym rzeczy które uważamy za przypadkowe. Zrobienie czegoś dla innych może być dla nas katastrofalne, nawet jeśli spowoduje poczucie spełnienia. Nawet jeśli jednak nic w naszym życiu nie dzieje się przypadkowo, a zagrożenia które nas spotykają często związane są z okolicznościami, w jakich sami wybraliśmy się znaleźć, to zrozumienie wpływu wszystkich naszych decyzji na naszą sytuację jest trudne. W ekstremalnym przypadku nie każdy kto wskakuje za kimś w ogień wie jak będzie on gorący.

Wolność, sprawiedliwość, ogólna zmiana (na lepsze) to są wielkie rzeczy, o które walczyć, a które to rozmieniamy na sprawy bieżące każdego dnia kompromisując różne ważne rzeczy tymczasowymi rozwiązaniami (wprowadzanymi nawet nie świadomie). Ostatecznie jednak nikt kto doszedł w życiu do jego podsumowania nie żałował tego że pracował na rzeczy wielkie, nawet jeśli mógł żałować że pracował za dużo kosztem innych. Ostatecznie nawet w obliczu porażki, lepiej żałować że się spróbowało zmierzyć z wielkimi problemami, niż żałować że się ich nie podjęło. Nikt kto całe życie walczył o to żeby być zdrowy, mądry i młody nie umierał w poczuciu że udało się to jemu osiągnąć. Zdarzało się jednak że ludzie umierali w poczuciu spełnienia.

To, czego nam brakuje w tym kraju to wiary że warto, choć brakuje tego nie tylko w tym kraju oczywiście. Zbyt wielu ludzi nie wierzy w państwowość, zbiorowość, sprawiedliwość – nurzając się w beznadziei, nieufności lub rezygnacji. Część nawet obawia się, że nie warto, że nie ma sensu. Czasami mam wrażenie że o wielkie rzeczy w tym kraju walczą przede wszystkim Ci, którzy z niego wyjechali. Coraz częściej symptomy tej rezygnacji dostrzegam u siebie. Efektem tej rezygnacji wielu osobom brakuje wielkich celów, a nawet celów w ogóle, co powoduje różne stany apatyczne i depresyjne, jakie obserwuje się szczególnie w miejscach pracy. Poczucie bezsensu przypisuję wielu problemom jakie dotykają bardzo wielu ludzi również, albo przede wszystkim poza pracą. Podejrzewam, że to poczucie dotyka również tych, którzy sami nie potrafią zlokalizować przyczyny.

Ja w szczególności czuję, że nie każda porażka smakuje równie gorzko, jak odwrócenie wzroku albo schowanie głowy w piasek. O ile z prawdziwych ruchów politycznych zrezygnowałem jeszcze jako nastolatek, jako nastolatek angażowałem się w różne inicjatywy, to jakaś forma zaangażowania w Wolne Sądy, Komitet Obrony Demokracji i inne organizacje społeczne – zostanie mi na zawsze. Mam poczucie, że trzeba mieć w życiu poglądy, nawet jeśli nie da się ich przeforsować – móc powiedzieć że w różnych sprawach miało się jedno, jasne stanowisko. Wszelka forma rezygnacji, apatii czy zwykłego tchórzostwa dla mnie jest zwyczajnie niemęska, ale wewnętrznie po prostu gnębiąca. Tak było od zawsze i w moim przypadku potwierdza to wiele legitymacji stowarzyszeń, komitetów, fundacji i redakcji, których identyfikatory wiszą lub leżą w jakiejś mojej szafie szafie w jakimś miejscu.

Większość z takich lub innych identyfikatorów leży już nawet zapomniana. Identyfikatorów które nas identyfikują, jak wydanie szkolnej gazetki, którą wydawaliśmy pod tytułem “Veto” jeszcze jako zupełny nastolatek. Gazetki, którą wydawaliśmy w liceum wbrew wszystkim, z prywatnych środków, w konkurencji do gazetki sponsorowanej przesz szkołę. Gazetki, która kosztowała mnie tyle kłopotów i nerwów, a której znaczenie paradoksalnie rozumiał jedynie dyrektor szkoły. Gazetki, o której zapomniałem do czasu gdy odwiedziłem bar mojego znajomego, w czasach kiedy bywałem w barach, a którą mój znajomy dosłownie wyciągnął przede mnie któregoś razu przypominając mi o dawnych czasach kiedy obaj mówiliśmy Veto. Teraz zapamiętam zapomnianą gazetkę na dekady.

Jeżeli życie miałoby nas czegoś nauczyć, to całe moje dorosłe życie pokazuje mi że racja to kombinacja faktu i czasu. Nie każda prawda w każdym momencie jest oczywista. Oczywista może być w trakcie, ewentualnie po czasie. Mieć rację w słusznej sprawie, ale w złym momencie nie różni się od nie posiadania racji w ogóle. Ktoś kto szuka potwierdzenia swojej racji zawsze znajdzie jakieś “ale” w obliczu dowolnych faktów, bo dla kogoś kto nie znajduje się we właściwym czasie każde fakty będą tylko “czyjąś racją”. Z tego powodu nie zawsze jest sens forsować swoją rację, ale zawsze warto ją jasno stawiać.

Na marginesie tego wspomnieć jedynie, że formą stawiania racji jest książka, ale nawet nasza gazetka, albo ten wpis na blogu. Mniejszość książek jest rozumiana w czasie kiedy pojawia się w księgarniach. Znacznie więcej jest rozumiana i doceniana we właściwym czasie, zwykle po czasie. Po czasie docenimy każdy raz kiedy zainterweniowaliśmy w obronie kogoś kto został potraktowany niesprawiedliwie, nawet jeśli to nie miało sensu. Podobnie po czasie docenimy starania każdego kto pomógł potrzebującemu, nawet jeśli nie miał szans jemu pomóc. Paradoksalnie warto robić rzeczy słuszne, nawet jeśli wiadomo że nie wiadomo że warto.