instagram

Mrożenie sądów

Państwo wie że udział prokuratora, również w postępowaniu cywilnym, zmrozi sąd który niechętnie wydawać będzie wyrok przeciwko państwu, nawet jeśli truje ono swoich obywateli.

Kodeks postępowania cywilnego mówi o tym, że prokurator może wziąć udział w każdym postępowaniu cywilnym, „jeżeli według jego oceny wymaga tego ochrona praworządności, praw obywateli lub interesu społecznego”. Dyrektor jako przesłankę w piśmie do prokuratorów wymienia tylko interes społeczny. Dalej przyznaje, że na razie prokuratorzy Zbigniewa Ziobry namierzyli cztery takie sprawy będące w toku, i wymienia ich sygnatury.

Dyrektor Słowińska informuje, że jej departament wprowadza stały monitoring takich spraw i prosi prokuratorów w regionach o sprawdzenie, czy inne podobne postępowania już się gdzieś nie toczą. Pismo utrzymane jest w tonie prośby, ale z błyskawicznym rygorem wykonania. Prokuratorzy do 29 września mieli czas na sprawdzenie, czy w ich regionach są pozwy przeciwko skarbowi państwa o smog, donieść, na jakim etapie są te postępowania, podać ich sygnaturę, treść orzeczenia, jeśli sprawa jest już w drugiej instancji, oraz poinformować, czy w sprawę włączył się prokurator. 

A jeśli się nie włączył, ma to nadrobić. „Proszę o spowodowanie działań zmierzających do przystąpienia prokuratora, mającego na celu odpowiednią reakcję procesową”.

Prokuratura wstępuje nie tylko w postępowania karne, jak i cywilne, ale nie broni tylko państwa. Broni również kluczowych dla państwa osób prywatnych, kluczowych dla partii uczelni, w końcu kluczowego dla tej partii określonego kościoła.

– To przypadek, który pokazuje, jak wygląda zderzenie zwykłego człowieka z tym państwem – mówi Marek Jopp, który pozwał uczelnię założoną przez o. Tadeusza Rydzyka.

Jopp pozwał Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej, bo nie pozwolono mu studiować, choć wpłacił wpisowe i czesne, ale nie przedstawił opinii księdza proboszcza. Wygrał w dwóch instancjach, wyrok się uprawomocnił, założona przez Rydzyka uczelnia musiała mu zapłacić 5 tys. zł zadośćuczynienia. Sytuacja jednak – jak się obawia – może się odwrócić i to on będzie musiał zapłacić uczelni. Podejrzewa, że kłopoty mogą mieć też sędziowie, którzy wydali wyrok nie po myśli o. Tadeusza Rydzyka.

– Wydawało mi się, że po skargę nadzwyczajną sięgać się będzie w sprawach nadzwyczajnych, a nie w takim przypadku, gdy chodzi o 5 tysięcy złotych zadośćuczynienia – mówi Jopp.

O pieniądze musiał zresztą długo zabiegać. – Uczelnia ociągała się z zapłatą, mimo ponagleń. Trzeba było ściągać pieniądze przez komornika – tłumaczy Jopp.

Jego spór z uczelnią założoną przez o. Tadeusza Rydzyka zaczął się cztery lata temu – wtedy Jopp – ateista i działacz lewicy – zapisał się na studia, wybrał podyplomowe z zakresu ochrony środowiska, otrzymał potwierdzenie, że został przyjęty, wpłacił wpisowe i czesne za pierwszy semestr. – Gdy przyjechałem na rozpoczęcie roku akademickiego, usłyszałem, że bez opinii księdza proboszcza nie mogę rozpocząć nauki. Nie zostałem wpuszczony nawet na wykład inauguracyjny – opowiada. To, że żąda się od niego opinii proboszcza, zdumiało go, bo kierunek, jaki wybrał, po pierwsze: nie miał nic wspólnego z religią, po drugie: był prowadzony dzięki hojnemu dofinansowaniu z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a więc niejako dzięki jego podatkom. Uznał, że na studiach finansowanych z publicznych środków nie powinno dochodzić do segregacji religijnej. Sąd Rejonowy uznał, że doszło do naruszenia zasady równego traktowania, uczelnia złożyła apelację, Sąd Okręgowy apelację oddalił.