Headcount game
Ponieważ polski świat informatyki w dużym stopniu opiera się o outsourcing usług, wiele firm informatycznych walczy o osiągnięcie odpowiedniego wskaźnika zatrudnienia (zwanego headcount).
W grze o wykazanie odpowiedniego wskaźnika zatrudnienia najczęściej ofiarą pada zdrowy rozsądek i na końcu zatrudniany jest absolutnie każdy, kto mógłby ten wskaźnik ratować, nawet jeśli odbywa się to kosztem wydajności całego zespołu. Z osobistego doświadczenia mogę powiedzieć że znane są przypadki w których firmy zatrudniają każdego do programowania. Programistami zostają architekci, a nawet testerzy – nawet jeśli nie potrafią programować i nawet jeśli odbywa się to kosztem faktycznego projektowania i testowania systemu. Najbardziej zapamiętany przeze mnie przykład to firma, która przeniosła tak wiele osób do programowania, że zarządzaniem projektem i testowaniem projektu zajął się sam zarząd, choć zakres prac stanowił absolutną nowość dla każdego członka zespołu. Najczęściej jednak w tak powstałym bałaganie wielu dobrych programistów zwyczajnie zaczyna się nudzić.
Co ciekawe, niektóre firmy z tego absolutnie błędnego postępowania zrobiły regularną politykę operacyjną. Zgodnie z tą szaloną polityką pod fałszywymi ofertami pracy zatrudniani są kierownicy projektów, architekci oprogramowania, a nawet testerzy oprogramowania, a następnie natychmiast “przekształcani” są w programistów poprzez przypisywanie przypadkowych zadań programistycznych przypadkowym ludziom. Czasami nowo zatrudnieni otrzymują wprowadzenie do programowania, czasami otrzymują opiekunów w osobach starszych programistów, których to wiedza z kolei jest w tym procesie wypompowywana do głów ludzi którzy albo nie mają pojęcia, albo zainteresowania samym programowaniem.
Według pewnej teorii polityka fałszywych ofert pracy rozpowszechnianych w sieciach społecznościowych w celu sztucznego uzyskania wyniku headcount ma związek z nisikimi oczekiwaniami pewnych pracowników, którzy są już w pewnym stopniu związanych z programowaniem, a których to oczekiwania są na tyle atrakcyjne iż opłaca się ich oszukać, zatrudnić, a następnie zamienić w programistów. Moje osobiste doświadczenie mówi jednak, że praktyka ta nie ma niczego wspólnego z faktyczną wysokością stawki oczekiwanej przez kandydatów. Jedynym czynnikami jest głupota działów rekrutacyjnych podpalona strachem przed niewykonaniem celów zatrudnienia wyrażonych łatwo mierzalną ilością osób, a nie trudno mierzalnymi kompetencjami zatrudnionych.